Michelle
Budzę się. Czuję ciepło za plecami i rękę w mojej tali. Co się dzieje? Kto tu jest? Zrywam się gwałtownie do pozycji siedzącej.
-Co Ty robisz? - słyszę głos owiany poranną chrypką.
Liam. W moim domu. W moim pokoju. W moim łóżku. Kurwa.
-Nic, nic - mruknęłam i szybko wstałam wręcz biegnąc do łazienki i zamykając za sobą drzwi.
Stanęłam nad zlewem opierając ręce o jego brzeg. Cholera byłam aż tak bardzo zmęczona, że pozwoliłam mu zostać? Szukałam odpowiedzi w odbiciu swoich oczu w lustrze.
-Wyłaź z tej łazienki!
Podskoczyłam słysząc pukanie do drzwi.
-Za chwilę - odkrzyknęłam.
Przepłukałam twarz zimną wodą, umyłam zęby i otworzyłam drzwi biorąc głęboki oddech. Liam siedział na moim łóżku w samych dżinsach i wyczekująco patrzył w stronę łazienki.
-Co to była za nagła reakcja? Zapomniałaś, że tu jestem? - prychnął pod nosem.
Wywrocilam tylko oczami i podeszłam do szafy wybrać ubrania na dziś. Poczułam ręce na swoich biodrach i oddech na karku.
-Przestrzeń osobista, mówi Ci to coś? - spytałam odwracając się gwałtownie, co spowodowało, że chłopak cofnął się krok.
-Nie i lepiej żebyś się do tego przyzwyczaiła kochana - warknął łapiąc za brzeg koszulki i przyciągając mnie do siebie.
Na szczęście nie trzymał mnie mocno, więc łatwo się wyrwałam i po raz kolejny ukryłam się w łazience.
-Wychodź mała - Liam dobija się do drzwi.
-Daj mi się ubrać i najlepiej idź do tych swoich kumpli - odwarknęłam.
Czułam się bezpiecznie za zamkniętymi drzwiami. Chociaż nie wiem czy cienka drewniana płyta powstrzyma tego psychopate.
-Dzisiaj, godzina 15 widzę Cię w warsztacie, wiem że masz wolne - ostatni raz uderzył ręką w drzwi i chyba wyszedł z domu.
Odetchnęłam głęboko, poczekałam kilka minut i delikatnie uchyliłam drzwi, spodziewając się wszystkiego co najgorsze. Jednak pokój był pusty. Podniosłam z podłogi rzeczy, które rzuciłam uciekając prze Paynem. Otworzyłam okno i wychyliłam się, aby sprawdzić pogodę. Niebo było bezchmurne, a słońce przyjemnie grzało moją twarz. Zmieniłam długie spodnie na krótkie i ubrałam się. Weszłam do kuchni odruchowo spoglądając na zegar. Mam godzinę, żeby pojawić się u chłopaków. Cóż, zrobiłam sobie jajecznice, po zjedzeniu pomalowałam się lekko i opuściłam domek. Wolnym krokiem szłam do warsztatu, ciekawe czego tym razem oczekują od mojej osoby.
-No, no, 5 minut przed czasem - zaklaskał Zayn.
Dygnęłam ironicznie przewracając oczami. Chłopcy zaśmiali się. Nigdzie jednak nie widziałam Liama. To w sumie chyba dobrze.
-Dzisiaj znowu mam z wami jechać na wyścig? - spytałam tonem, który ewidentnie nie wyrażał radości.
-No nie mów że Ci się nie podobało, zarobiliśmy kupę forsy! - Niall radośnie wyrzucił ręce w górę prawie piszcząc.
-Cóż za świetna informacja.
-Ktoś tu dzisiaj nie w humorze - bąknął Lou uwijając się przy jakimś aucie.
Rozejrzałam się po warsztacie, w którym zauważyłam o wiele więcej aut niż ostatnio. Z zaciekawieniem zmrużyłam oczy, ale nie spytałam o nic.
-Tak to zasługa Twojej ładnej buźki i paru innych atutów, że mamy tylu klientów - zaśmiał się Harry.
Prychnęłam na te słowa i nic nie powiedziałam. Usiadłam na krześle w kącie i czekałam aż dowiem się po cholere mnie tu ściągnęli. Po 15 minutach zaczęłam się robić niecierpliwa.
-Powie mi ktoś w końcu po co tutaj siedzę?
-Nie tak agresywnie, dowiesz się w swoim czasie - warknął Liam wchodząc do warsztatu. - Siedź na dupie i nie dyskutuj.
-Oho, dzisiaj nie tylko Michy jest w złym humorku - rzucił Lou.
Liam spiorunował go wzrokiem, przeszedł przez cały warsztat i zamknął się w biurze trzaskając drzwiami.
-Coś Ty mu zrobiła dziewczyno? - Niall spojrzał na mnie z figlarnym uśmiechem.
Podniosłam ręce w geście obrony, wzruszyłam ramionami i nie odezwałam się słowem. Chłopaki pokiwali głowami z zrezygnowaniem, ale nie powiedzieli nic, tylko zajęli się swoją pracą. Ja natomiast siedziałam i grzebałam w telefonie szukając czegoś co mnie zainteresuje. Po dłuższej chwili z gabinetu wyszedł Liam.
-O 20 jest impreza chłopaki. Lecimy na 2 samochody musimy się pokazać. Michi pakuj się do samochodu musimy Ci kupić jakąś sukienkę, żebyś jakoś wyglądała - rzucił władczym tonem.
Chłopaki zaczęli się cieszyć, a ja pod wpływem groźnego wzroku wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam do auta. Wysiedliśmy pod galerią i chłopak zaciągnął mnie do sklepu i zaczął wybierać mi sukienki.
-Mogę sobie sama coś wybrać? Bo chciałabym jednak coś co chociaż w małym stopniu zasłoni mi tyłek, a Twoje wybory tego nie przewidują - uniosłam brew na srebrną błyszcząca sukienkę, którą trzymał w dłoni.
-Ta, pewnie, tylko masz wyglądać tak żebym się nie musiał za Ciebie wstydzić - mruknął, siadając na kanapie w sklepie.
Westchnęłam i zaczęłam przeglądać wieszaki, patrząc z obrzydzeniem na niektóre kreacje.
-Dziewczyno ruchy już prawie 18 - warknął Payne.
Wywróciłam tylko oczyma i wzięłam to co miałam w ręku do przymierzalni. Nie pokazując co wybrałam chciałam zapłacić ale Liam mnie uprzedził.
-No nie patrz tak na mnie, tylko zbieraj się szykować bo czasu nie mamy - szarpnął mnie za nadgarstek do wyjścia.
Li przez całą drogę do mojego domu milczał, to było dziwne, żadnych zgryźliwych uwag, krzyków, niczego. Ja też milczałam nerwowo wybijając rytm piosenki z radia na swoim udzie.
-Za pół godziny po Ciebie jestem - warknął zatrzymując się na podjeździe mojego domu.
Wysiadłam z samochodu powstrzymując się przed trzaśnięciem drzwiami. Weszłam do domu ubrałam się w nowo kupione rzeczy, zrobiłam makijaż mocniejszy niż na codzień, zakręciłam włosy na lokówce i zajrzałam do szafki w poszukiwaniu butów. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Miałam na sobie czarna, obcisłą spódnice sięgającą połowy uda, do tego czarny top bez ramiączek odkrywający fragment brzucha między krawędzią koszulki, a spódnicy. Do tego założyłam lity z ćwiekami, które dopełniały stylizacji. W momencie, w którym zapinałam na szyi złoty łańcuszek po babci usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Wejdź!
Po chwili poczułam ręce na moich biodrach i lekko przyspieszony oddech koło ucha.
-Cholera jesteś taka gorąca, może spóźnimy się trochę na imprezę - Liam mruknął przygryzając płatek mojego ucha.
Po moim ciele przyszły dreszcze, odchrząknęłam o odwróciłam się kierując kroki w stronę drzwi.
-Idziesz czy będziesz tam tak stał i się gapił? - uśmiechnęłam się pod nosem.
Liam potrząsnął głową i ruszył za mną do wyjścia. Otworzył mi drzwi jego czarnego audi, po czym obszedł samochód i ruszyliśmy.
-Pamiętaj, nie oddalaj się ode mnie, bo możesz źle skończyć - powiedział ściskając moje udo i patrząc mi w oczy.
-Patrz na drogę - rzuciłam od niechcenia, mimo że miałam ciarki na ciele po jego słowach.
Chłopak prychnął i odwrócił głowę, ale nie zabrał ręki z mojej nogi. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Reszta paczki już czekała oparta o niebieską bmw należącą do któregoś z nich. Muzyka dudniła w uszach, a przed domem już zataczali się pijani ludzie. Co. Ja. Tu. Robię. Pomocy.
-A księżniczka to potrzebuje specjalnego zaproszenia? - prychnął Liam widząc moje niezdecydowanie.
Westchnęłam i wysiadłam z auta, kierując w się w stronę reszty chłopaków.
-No mała, wyglądasz w cholere seksownie - Zayn bezwstydnie zmierzył mnie wzrokiem.
Chłopcy zagwizdali i kazali mi się obrócić wokół własnej osi.
-Ładną masz tą nową suke - usłyszałam ten sam damski głos, co na wczorajszym wyścigu.
Zmierzyłam szatynke wzrokiem. Była ode mnie kilka centymetrów wyższa, miała ładną figurę, którą podkreśliła złotą, opiętą sukienką, która na mój gust była za krótka, miała zbyt duży dekolt i za bardzo blyszczała, wydając okropny szeleszczący dźwięk przy każdym ruchu. Uniosłam brew i uśmiechnęłam się kpiąco stojąc pomiędzy chłopakami.
-Spieprzaj stąd zanim zacznę być niemiły - warknął Liam obejmując mnie ramieniem - ah i jeszcze coś, suką byłaś Ty, do tego strasznie łatwą - zaśmiał się kpiąco.
Dziewczyna poczerwieniała ze złości i wymierzyła mu ostry policzek zachaczając go długimi tipsami.
-Ty kurwo - warknął wściekły i już podnosił rękę by jej oddać.
W ostatnim momencie schwyciłam go za rękę i splątałam nasze palce.
-Nie słyszałaś co powiedział? - przybrałam groźny wyraz twarzy - Spierdalaj w podskokach mała - warknęłam patrząc jej w oczy.
Dziewczyna prychnęła i odwróciła się na pięcie w swoich chyba dwudziesto centymetrowych szpilkach.
-No, no, nasza dzidzia się uczy - Louis złapał mnie za policzki i wytarmosił jak dawno nie widziana ciotka w odwiedzinach.
Zaśmiałam się i wyrwałam głowę. Chciałam również wyswobodzić dłoń, ale Liam ścisnął mocniej moją rękę uśmiechając się do mnie.
-Dobra idziemy, nie będziemy tu stać jak banda zjebów - Harry machnął ręką, już idąc w stronę wejścia.
Liam pociągnął mnie za rękę bliżej siebie, po czym puścił moją dłoń przyciągając mnie do siebie i ściskając mocno za biodro.
-Pamiętaj, trzymaj się mnie. Jakby ktoś pytał jesteś z nami, wtedy powinni Ci dać spokój - wyszeptał mi do ucha.
Powinni? Cholera, mam przesrane. A miałam wieść tu spokojne życie. W co ja się wpakowałam? Myślałam stojąc oparta o kanapę i czekając aż Liam wróci z drinkami.
-I jak zabawa? - usłyszałam szept przy uchu.
Odwróciłam się i ujrzałam całkiem przystojnego, ciemnowłosego chłopaka.
-Jak widać - wywróciłam oczyma.
-Sama tu jesteś? - zapytał.
-Nigdy bym nie wpadła na tak beznadziejny pomysł jak pojawienie się tutaj. Jestem z chłopakami z warsztatu - spojrzałam mu prosto w oczy
-No patrzę górna półka, wkręciłaś się w sama elitę - zaśmiał się.
-Żebym ja jeszcze tego chciała - szepnęłam.
-John, stary kumplu - usłyszałam głos przepełniony jadem.
-No witaj Payne - chłopak wyciągnął do niego dłoń i uśmiechnął się opierając rękę na kanapie obok mnie.
Liam podał mu dłoń i zmierzył wzrokiem jego postawę.
-Wszystko w porządku kochanie? - spojrzał z troską w moje oczy, odciągając mnie od chłopaka i przytulając do siebie.
-Tak - odparłam nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację.
-Jak chcesz to ja jej przypilnuje, a Ty leć załatwiać interesy - powiedział uśmiechnięty Jo do Liama.
-Pilnować to Ty możesz swojej własnej dupy, od mojej dziewczyny się odpierdol, dobrze Ci radzę - warknął groźnie, mocniej mnie obejmując.
Twojej co? Spojrzałam na Liama lekko zszokowana.
-Spokojnie Payne, przecież nie zrobię krzywdy tej ślicznotce - nadal miał ten sam uśmiech na twarzy.
-A tylko ją kurwa tknij - wysyczał Li.
-Do cholery też tu jestem! - warknęłam w końcu - Miłej dyskusji wam życzę! - zrzuciłam rękę Liama ze swojego biodra i wyszłam z mieszkania szybkim krokiem.
Tylko co ja teraz zrobię. Nie mam auta, a pieszo w życiu się nie dostanę do domu, zwłaszcza na tych butach.
-Co Twój chłoptaś Cię zostawił? - usłyszałam kpiący głos za swoimi plecami.
-Nie będę się powtarzać, już raz Ci kazałam spierdalać, więc bądź tak miła i zejdź mi z oczu - warknęłam.
-Zadziorna jesteś - zaśmiała się. - Radzę Ci być potulna, bo Liam ma ciężką rękę.
Odwróciłam się gwałtownie w jej stronę i zmierzyłam ją wzrokiem. Była lekko wstawiona, a swoje wysokie szpilki trzymała w dłoniach.
-Li by mi tego nie zrobił.
-Nie bądź naiwna dziewczyno, nie mów że się w nim zakochałaś - wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
-Michi, tu jesteś mała - Payne objął mnie ramieniem, zanim zdążyłam odpowiedzieć dziewczynie, która w tajemniczy sposób już zniknęła z mojego pola widzenia.
-Odwieź mnie do domu - poprosiłam.
Chłopak bez słowa przytaknął głową i zaczął iść w stronę auta ciągnąc mnie za sobą. Czy on faktycznie bił tamtą szatynke? Czy mógł zrobić krzywdę mi? Czy byłam w poważnym niebezpieczeństwie? Zdążyłam zauważyć, że Liam jest wybuchowy i nie do końca panuje nad swoimi emocjami, ale czy byłby zdolny do podniesienia na mnie ręki? Z zamysłeń wyrwał mnie głos bruneta oznajmiający, że jesteśmy na miejscu.
-Dziękuję za odwiezienie - uśmiechnęłam się delikatnie i chciałam wysiąść z auta.
Zatrzymała mnie jednak ręką chłopaka na mojej dłoni.
-Nie zaprosisz mnie do środa? - cwaniacko się uśmiechnął.
-I tak zrobisz co będziesz chciał - wzruszyłam ramionami i wyszłam z samochodu kierując się do domu.
Usłyszałam za sobą jak Li gasi silnik samochodu i idzie za mną. Zostawiłam więc otwarte drzwi, a sama udałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic, zmyć makijaż i przebrać się w piżamę. Gdy wyszłam moje łóżko o dziwo było puste, choć przez okno widziałam auto Liama. Wzruszyłam jednak ramionami i zmęczona położyłam się spać. Przed zaśnięciem usłyszałam jeszcze stuknięcie naczyń, skrzypiącą podłogę, a potem poczułam jak materac łóżka lekko ugina się pod czyimś ciężarem.
-Śpij słodko kochanie - delikatne pocałunki i ręką obejmująca mnie w talii tylko bardziej mnie zmożyły.
Mruknęłam coś niezbyt wyraźnie i oddaliłam się w krainę Morfeusza.
piątek, 31 sierpnia 2018
środa, 29 sierpnia 2018
NUMER TRZY
Michelle
Mój budzik okazuje się być niezawodnym sprzętem. Rozleniwiona zgramoliłam się z łóżka. Wzięłam z szafy długie, czarne spodnie i białą bluzkę na krótki rękaw z logiem batmana. Powędrowałam do łazienki i gdy byłam już w miarę ogarnięta wyszłam z domu do pracy. Dzisiaj nie byłam wcześniej, ale też się nie spóźniłam. Próg kawiarenki przekroczyłam równo z wybiciem godziny ósmej. Przywitałam się z Daen'em i pobiegłam po fartuszek, nie zdążyłam dobrze usiąść, a już pojawili się pierwsi goście. No oczywiście, że to byli oni, bo komu innemu chce się prześladować niczemu nie winną dziewczynę?!
-To co wczoraj? - zapytałam podchodząc do stolika.
-Jakieś przywitanie może - zaczął marudzić Niall.
-Cześć, to co wczoraj? - przewróciłam oczyma.
-Jak dodasz do tego trochę entuzjazmu zabrzmi lepiej - Harry wymierzył we mnie palcem.
Byłam na skraju wytrzymałości. Zaraz wsadzę mu ten palec w dupę. Wdech i wydech, wdech, i wydech.
-Dobra, nie denerwuj się skarbie, tak to co wczoraj - Liam przejechał palcami po moim udzie.
Szybko odsunęłam nogę i wróciłam do De, mówiąc mu, że ci idioci chcą to co wczoraj. Gdy podawałam kawę żaden z nich się nie odezwał, za co dziękowałam bogu. Po chwili wyszli zostawiając pieniądze na stoliku. Podeszłam, zgarnęłam banknot i wróciłam siadając na stołku, i zajmując się głupotami. Niestety nie udało mi się długo posiedzieć. Ruch był jeszcze większy niż wczoraj, obawiałam się że nie starczy miejsc, a ja będę musiała zostać dłużej w pracy.
-Wracamy do domu normalnie, prawda? - zapytałam Daen'a.
-Tak, najwyżej wygonimy ludzi - zaśmiał się.
Zawtórowałam mu i powróciłam do obsługi. Z lokalu wyszłam pół godziny później niż planowałam. Gdy mijałam warsztat Liam do mnie podbiegł.
-Tak Liam pamiętam, że mam tu być o dwudziestej - westchnęłam.
Miałam dzisiaj okropny nastrój, wszystko mnie denerwowało, a do tego nie wiedziałam jeszcze jak się ubrać. Pomijając już fakt, że nie jadę tam do chuja z własnej woli.
-Uśmiechnij się Michi - złapał mnie dwoma palcami za podbródek i posłał mi słodki uśmiech.
Mimo, że nie chciałam to odwzajemniłam to.
-Od razu lepiej, dobra leć do domu - pocałował mnie w policzek i wrócił do chłopaków.
To było na prawdę dziwne, ale widocznie wystarczy chcieć żeby być miłym. Weszłam do mieszkania i od razu powędrowałam do szafy, aby coś z niej wygrzebać. Wyjęłam szarą bluzkę bez rękawów, która nie sięgała mi nawet pępka, a do tego dżinsy, nisko spuszczone na biodrach z dziurami na kolanach, które mocno przylegały do mojego ciała. W łazience spędziłam więcej czasu. Starałam się, aby makijaż pasował do stroju. Do tego musiałam ułożyć włosy co na prawdę nie było zbyt proste. Zadowolona z siebie powędrowałam do salonu. Zegar wskazywał dziewiętnastą trzydzieści. Jeszcze mogę sobie pozwolić na kanapkę. Dziesięć minut przed czasem wychodziłam z domu. Wolnym krokiem kierowałam się w stronę warsztatu, już z daleka widziałam chłopaków i wyglądali na prawdę świetnie. Ale Liam, to on
najbardziej przyciągnął moją uwagę. Miał na sobie spodnie ze spuszczonym krokiem, do tego białą bokserkę i dżinsową kamizelkę. Jego ramiona były nagie, więc dobrze było widać mięśnie i tatuaże.Ustałam kawałek przed nimi i oceniłam resztę chłopaków. Niall miał spodnie z krokiem w kolanach, dosłownie w kolanach, a do tego białą koszulkę bez rękawów. Harry miał czarne rurki, białą koszulkę, koszulę w kratę, a na to dżinsową kurtkę. Bandama we włosach dodawała mu uroku, którego miał i tak wiele. Louis wyglądał podobnie do Harry'ego ale zrezygnował z koszuli, a włosy swobodnie opadały na jego czoło. Zayn miał czarne lekko przetarte spodnie, białą koszulkę i czerwoną koszulę w kratę z podciągniętymi rękawami. Byli na prawdę cholernie przystojni, a ja wyglądałam przy nich jak szara myszka. Skąd ja się tu wzięłam?
-Ślicznie, mała, ślicznie. O to chodziło - uśmiechnął się Liam chwytając mnie za dłoń i obracając wokół własnej osi.
-Dobra jedziemy, bo się spóźnimy - chłopaki zapakowali motocykl na przyczepkę.
Zayn siedział przy swoim ścigaczu, aby nic mu się nie stało, a ja wraz z czwórką chłopaków zajęłam miejsce w czarnym audi. Po około pół godziny byliśmy gdzieś na obrzeżach miasta. Jedyne co słyszałam to głośna muzyka. Czuć było natomiast benzynę, alkohol, papierosy i wiele innych dziwnych zapachów, których nie kojarzyłam. Wysiadłam z samochodu i poprawiłam włosy, żeby wyglądać jak najlepiej. Liam oparł się o samochód i pociągnął mnie za sobą. Stałam więc oparta o klatkę piersiową chłopaka, z jego rękoma na biodrach. Czułam jego ciepły oddech na moim karku.
-Tak w ogóle to jestem Liam, Liam Payne - złożył pocałunek na mojej szyi.
Kiwnęłam głową, nie mówiąc nic. Doskonale wiedziałam, że skoro zna moje imię to pewnie i nazwisko. Chłopak powiedział mi jak nazywają się jego kumple. Chociaż i tak wie, że znam ich imiona.
-Chodźcie idziemy na start - Louis machnął na nas ręką.
Li nie pozwolił mi się od siebie oddalić, przyciągnął mnie za biodro do swojego boku.
-A co to? Nowy nabytek Payne? - usłyszałam jakiś dziewczęcy głos po swojej prawej.
-A co zazdrosna jesteś? - chłopak nie wydawał się zadowolony widokiem właścicielki głosu.
Szatynka prychnęła i spojrzała na niego spod długich, prawdopodobnie sztucznych rzęs. Chłopak puścił mnie i podszedł do niej.
-Chciałbyś, jesteś frajerem i tyle - uśmiechnęła się z wyższością.
-Nie zadzieraj ze mną suko, bo źle skończysz - warknął jej prosto w twarz. - Michi, chodź - mocno złapał mnie za nadgarstek.
-Liam, puść, to boli - zapiszczałam.
Chłopak spojrzał na mnie zamglonym ze złości spojrzeniem, ale poluzował uścisk. Wyjęłam rękę z jego dłoni i pomasowałam aby ból szybciej ustał. Cholerny idiota. Miałam ochotę zabić go na miejscu, ale wiedziałam, że lepiej się w ogóle nie odzywać. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
-Liam, przyjacielu - podszedł do nas jakiś chłopak.
Bratersko objął mojego towarzysza.
-A któż to? - zapytał spoglądając na mnie.
-Pracuje z nami - Liam splótł razem nasze palce.
-Chyba zacznę częściej odwiedzać wasz warsztat - zaśmiał się. - Wybacz ale muszę już iść.
-Widzisz, kochanie już nam przyciągasz klientów - pocałował mnie w policzek.
Kiwnęłam potakująco głową, nie odzywając się. Jaki on jest bipolarny. Nie miałam zbytniej ochoty dyskutować z nim na jakiekolwiek tematy. Ustaliśmy jeszcze bliżej toru, aby lepiej widzieć kto wygra tym razem. Widziałam na starcie Zayn'a nakładającego swój kask i uśmiechającego się w naszą stronę. Też delikatnie się uśmiechnęłam i czekałam na sygnał do zaczęcia wyścigu.
-Kto jest najlepszy? - zapytałam z ciekawości.
-Uznam to za pytanie retoryczne - zaśmiał się przytulając mnie od tyłu.
-Ile wyścigów już wygraliście? - kolejne pytanie wypłynęło z moich ust.
-Wszystkie skarbie - czułam jak ciepłe powietrze uderza w mój kark z każdym dźwiękiem z ust Liam'a.
Oczywiście Malik wygrał bez większych problemów. Niall nazbierał sporo kasy z zakładów, więc chyba mogliśmy już wracać.
-To co imprezka z okazji wygranej? - zapytał Louis siadając za kierownicę.
-Jest dopiero dwudziesta trzecia to czemu nie - Harry wzruszył ramionami.
-Ja chcę do domu - jęknęłam.
Liam już otwierał usta, żeby to skomentować.
-Proszę - mruknęłam robiąc sarnie oczy zanim się odezwał.
-Ale ja zostaję z tobą - przyciągnął mnie do siebie.
Kiwnęłam głową nie mając sił na kłótnie z chłopakiem. Wysiedliśmy obok mojego domu, otworzyłam drzwi i nie oglądając się na Payn'a powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i przebrana w piżamę wróciłam do salonu.
-Idziesz spać? - zapytał zdziwiony brunet.
-Dlatego właśnie chciałam wrócić do domu, żeby spać - ziewnęłam.
Chłopak uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
-Li proszę. Daj mi iść się położyć - mruknęłam ledwo trzymając się na nogach.
-A ja gdzie mam spać? - zapytał zbliżając się do mnie.
-Podłogi masz dużo - mruknęłam mało myśląc.
Ups, chyba się wkurzył. Zacisnął pięści i zęby, na jego czole pojawiła się zmarszczka. Cholera jak go udobruchać.
-Nie wyciągnę z tego konsekwencji tylko dlatego, że jesteś śpiąca - syknął, ale mocno uderzył pięścią w ścianę.
Dobra, raz się żyję. Wiem, że to kompletny idiota, chory psychicznie idiota, ale muszę coś zrobić. A to jedyne co mi przychodzi do głowy. Nienawidzę tego człowieka, ale wolę się troszkę podlizać niż oberwać w twarz.
-Liam, spokojnie - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na policzku. - Przepraszam - wyszeptałam.
Chłopak zaczął się uspakajać, więc szybko zabrałam dłoń i poszłam do sypialni. Ciekawe czy poszedł do domu, czy dalej sterczy w moim salonie. Dzisiaj wykończyli mnie całkowicie, a jak oni mają zamiar zabierać mnie na te wyścigi częściej? Oby nie, nie chcę. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają, a łóżko za mną się ugina. Chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc, kochanie - złożył pocałunek na moim karku.
-Branoc - mruknęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Mój budzik okazuje się być niezawodnym sprzętem. Rozleniwiona zgramoliłam się z łóżka. Wzięłam z szafy długie, czarne spodnie i białą bluzkę na krótki rękaw z logiem batmana. Powędrowałam do łazienki i gdy byłam już w miarę ogarnięta wyszłam z domu do pracy. Dzisiaj nie byłam wcześniej, ale też się nie spóźniłam. Próg kawiarenki przekroczyłam równo z wybiciem godziny ósmej. Przywitałam się z Daen'em i pobiegłam po fartuszek, nie zdążyłam dobrze usiąść, a już pojawili się pierwsi goście. No oczywiście, że to byli oni, bo komu innemu chce się prześladować niczemu nie winną dziewczynę?!
-To co wczoraj? - zapytałam podchodząc do stolika.
-Jakieś przywitanie może - zaczął marudzić Niall.
-Cześć, to co wczoraj? - przewróciłam oczyma.
-Jak dodasz do tego trochę entuzjazmu zabrzmi lepiej - Harry wymierzył we mnie palcem.
Byłam na skraju wytrzymałości. Zaraz wsadzę mu ten palec w dupę. Wdech i wydech, wdech, i wydech.
-Dobra, nie denerwuj się skarbie, tak to co wczoraj - Liam przejechał palcami po moim udzie.
Szybko odsunęłam nogę i wróciłam do De, mówiąc mu, że ci idioci chcą to co wczoraj. Gdy podawałam kawę żaden z nich się nie odezwał, za co dziękowałam bogu. Po chwili wyszli zostawiając pieniądze na stoliku. Podeszłam, zgarnęłam banknot i wróciłam siadając na stołku, i zajmując się głupotami. Niestety nie udało mi się długo posiedzieć. Ruch był jeszcze większy niż wczoraj, obawiałam się że nie starczy miejsc, a ja będę musiała zostać dłużej w pracy.
-Wracamy do domu normalnie, prawda? - zapytałam Daen'a.
-Tak, najwyżej wygonimy ludzi - zaśmiał się.
Zawtórowałam mu i powróciłam do obsługi. Z lokalu wyszłam pół godziny później niż planowałam. Gdy mijałam warsztat Liam do mnie podbiegł.
-Tak Liam pamiętam, że mam tu być o dwudziestej - westchnęłam.
Miałam dzisiaj okropny nastrój, wszystko mnie denerwowało, a do tego nie wiedziałam jeszcze jak się ubrać. Pomijając już fakt, że nie jadę tam do chuja z własnej woli.
-Uśmiechnij się Michi - złapał mnie dwoma palcami za podbródek i posłał mi słodki uśmiech.
Mimo, że nie chciałam to odwzajemniłam to.
-Od razu lepiej, dobra leć do domu - pocałował mnie w policzek i wrócił do chłopaków.
To było na prawdę dziwne, ale widocznie wystarczy chcieć żeby być miłym. Weszłam do mieszkania i od razu powędrowałam do szafy, aby coś z niej wygrzebać. Wyjęłam szarą bluzkę bez rękawów, która nie sięgała mi nawet pępka, a do tego dżinsy, nisko spuszczone na biodrach z dziurami na kolanach, które mocno przylegały do mojego ciała. W łazience spędziłam więcej czasu. Starałam się, aby makijaż pasował do stroju. Do tego musiałam ułożyć włosy co na prawdę nie było zbyt proste. Zadowolona z siebie powędrowałam do salonu. Zegar wskazywał dziewiętnastą trzydzieści. Jeszcze mogę sobie pozwolić na kanapkę. Dziesięć minut przed czasem wychodziłam z domu. Wolnym krokiem kierowałam się w stronę warsztatu, już z daleka widziałam chłopaków i wyglądali na prawdę świetnie. Ale Liam, to on
najbardziej przyciągnął moją uwagę. Miał na sobie spodnie ze spuszczonym krokiem, do tego białą bokserkę i dżinsową kamizelkę. Jego ramiona były nagie, więc dobrze było widać mięśnie i tatuaże.Ustałam kawałek przed nimi i oceniłam resztę chłopaków. Niall miał spodnie z krokiem w kolanach, dosłownie w kolanach, a do tego białą koszulkę bez rękawów. Harry miał czarne rurki, białą koszulkę, koszulę w kratę, a na to dżinsową kurtkę. Bandama we włosach dodawała mu uroku, którego miał i tak wiele. Louis wyglądał podobnie do Harry'ego ale zrezygnował z koszuli, a włosy swobodnie opadały na jego czoło. Zayn miał czarne lekko przetarte spodnie, białą koszulkę i czerwoną koszulę w kratę z podciągniętymi rękawami. Byli na prawdę cholernie przystojni, a ja wyglądałam przy nich jak szara myszka. Skąd ja się tu wzięłam?
-Ślicznie, mała, ślicznie. O to chodziło - uśmiechnął się Liam chwytając mnie za dłoń i obracając wokół własnej osi.
-Dobra jedziemy, bo się spóźnimy - chłopaki zapakowali motocykl na przyczepkę.
Zayn siedział przy swoim ścigaczu, aby nic mu się nie stało, a ja wraz z czwórką chłopaków zajęłam miejsce w czarnym audi. Po około pół godziny byliśmy gdzieś na obrzeżach miasta. Jedyne co słyszałam to głośna muzyka. Czuć było natomiast benzynę, alkohol, papierosy i wiele innych dziwnych zapachów, których nie kojarzyłam. Wysiadłam z samochodu i poprawiłam włosy, żeby wyglądać jak najlepiej. Liam oparł się o samochód i pociągnął mnie za sobą. Stałam więc oparta o klatkę piersiową chłopaka, z jego rękoma na biodrach. Czułam jego ciepły oddech na moim karku.
-Tak w ogóle to jestem Liam, Liam Payne - złożył pocałunek na mojej szyi.
Kiwnęłam głową, nie mówiąc nic. Doskonale wiedziałam, że skoro zna moje imię to pewnie i nazwisko. Chłopak powiedział mi jak nazywają się jego kumple. Chociaż i tak wie, że znam ich imiona.
-Chodźcie idziemy na start - Louis machnął na nas ręką.
Li nie pozwolił mi się od siebie oddalić, przyciągnął mnie za biodro do swojego boku.
-A co to? Nowy nabytek Payne? - usłyszałam jakiś dziewczęcy głos po swojej prawej.
-A co zazdrosna jesteś? - chłopak nie wydawał się zadowolony widokiem właścicielki głosu.
Szatynka prychnęła i spojrzała na niego spod długich, prawdopodobnie sztucznych rzęs. Chłopak puścił mnie i podszedł do niej.
-Chciałbyś, jesteś frajerem i tyle - uśmiechnęła się z wyższością.
-Nie zadzieraj ze mną suko, bo źle skończysz - warknął jej prosto w twarz. - Michi, chodź - mocno złapał mnie za nadgarstek.
-Liam, puść, to boli - zapiszczałam.
Chłopak spojrzał na mnie zamglonym ze złości spojrzeniem, ale poluzował uścisk. Wyjęłam rękę z jego dłoni i pomasowałam aby ból szybciej ustał. Cholerny idiota. Miałam ochotę zabić go na miejscu, ale wiedziałam, że lepiej się w ogóle nie odzywać. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
-Liam, przyjacielu - podszedł do nas jakiś chłopak.
Bratersko objął mojego towarzysza.
-A któż to? - zapytał spoglądając na mnie.
-Pracuje z nami - Liam splótł razem nasze palce.
-Chyba zacznę częściej odwiedzać wasz warsztat - zaśmiał się. - Wybacz ale muszę już iść.
-Widzisz, kochanie już nam przyciągasz klientów - pocałował mnie w policzek.
Kiwnęłam potakująco głową, nie odzywając się. Jaki on jest bipolarny. Nie miałam zbytniej ochoty dyskutować z nim na jakiekolwiek tematy. Ustaliśmy jeszcze bliżej toru, aby lepiej widzieć kto wygra tym razem. Widziałam na starcie Zayn'a nakładającego swój kask i uśmiechającego się w naszą stronę. Też delikatnie się uśmiechnęłam i czekałam na sygnał do zaczęcia wyścigu.
-Kto jest najlepszy? - zapytałam z ciekawości.
-Uznam to za pytanie retoryczne - zaśmiał się przytulając mnie od tyłu.
-Ile wyścigów już wygraliście? - kolejne pytanie wypłynęło z moich ust.
-Wszystkie skarbie - czułam jak ciepłe powietrze uderza w mój kark z każdym dźwiękiem z ust Liam'a.
Oczywiście Malik wygrał bez większych problemów. Niall nazbierał sporo kasy z zakładów, więc chyba mogliśmy już wracać.
-To co imprezka z okazji wygranej? - zapytał Louis siadając za kierownicę.
-Jest dopiero dwudziesta trzecia to czemu nie - Harry wzruszył ramionami.
-Ja chcę do domu - jęknęłam.
Liam już otwierał usta, żeby to skomentować.
-Proszę - mruknęłam robiąc sarnie oczy zanim się odezwał.
-Ale ja zostaję z tobą - przyciągnął mnie do siebie.
Kiwnęłam głową nie mając sił na kłótnie z chłopakiem. Wysiedliśmy obok mojego domu, otworzyłam drzwi i nie oglądając się na Payn'a powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i przebrana w piżamę wróciłam do salonu.
-Idziesz spać? - zapytał zdziwiony brunet.
-Dlatego właśnie chciałam wrócić do domu, żeby spać - ziewnęłam.
Chłopak uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
-Li proszę. Daj mi iść się położyć - mruknęłam ledwo trzymając się na nogach.
-A ja gdzie mam spać? - zapytał zbliżając się do mnie.
-Podłogi masz dużo - mruknęłam mało myśląc.
Ups, chyba się wkurzył. Zacisnął pięści i zęby, na jego czole pojawiła się zmarszczka. Cholera jak go udobruchać.
-Nie wyciągnę z tego konsekwencji tylko dlatego, że jesteś śpiąca - syknął, ale mocno uderzył pięścią w ścianę.
Dobra, raz się żyję. Wiem, że to kompletny idiota, chory psychicznie idiota, ale muszę coś zrobić. A to jedyne co mi przychodzi do głowy. Nienawidzę tego człowieka, ale wolę się troszkę podlizać niż oberwać w twarz.
-Liam, spokojnie - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na policzku. - Przepraszam - wyszeptałam.
Chłopak zaczął się uspakajać, więc szybko zabrałam dłoń i poszłam do sypialni. Ciekawe czy poszedł do domu, czy dalej sterczy w moim salonie. Dzisiaj wykończyli mnie całkowicie, a jak oni mają zamiar zabierać mnie na te wyścigi częściej? Oby nie, nie chcę. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają, a łóżko za mną się ugina. Chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc, kochanie - złożył pocałunek na moim karku.
-Branoc - mruknęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
NUMER DWA
Michelle
Równo o 7 zadzwonił mój budzik. Przeciągle jęknęłam i wyłączyłam go podnosząc się do pozycji siedzącej. Ziewnęłam wstając z łóżka i próbując ogarnąć coś co było na mojej głowie, bo włosami tego nazwać nie można. Skierowałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Uczesałam się jeszcze i trochę umalowałam. Nie przesadzałam, bo nie chciałam wyglądać jak jakaś plastikowa laska. Owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju i zamyślona ustałam przed szafą. Musiałam jakoś wyglądać pierwszego dnia, żeby nie wystraszyć klientów. Chociaż ja ich odstraszam samą sobą, ale to nic. W końcu wybrałam jakiś strój i szybko się w niego ubierając wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Powolnym krokiem szłam w stronę kawiarenki. Mijając warsztat usłyszałam gwizd i kilka śmiechów.
-A żeś się odsztafirowała - rzucił chłopak, który wczoraj tak bardzo krzyczał na Marka.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Nie odezwałam się, nawet nie przyspieszyłam kroku. Po prostu miałam gdzieś jego opinię. W pracy byłam dziesięć minut przed czasem. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który stał za barem i podeszłam do niego.
-Cześć jestem Michelle - wyciągnęłam do niego rękę.
-Dean - posłał mi uśmiech. - Jesteś przed czasem.
-Wiem, chciałam zrobić dobre wrażenie.
-Idź na zaplecze, tam leży taki czarny fartuszek - oznajmił. - Ubierz go, bo zaraz zaczną się schodzić ludzie.
Pokiwałam posłusznie głową i poszłam w kierunku, który wskazał mi chłopak. Wydawał się sympatyczny. Po kilku minutach siedziałam już za ladą i rozmawiałam z De. Przerwaliśmy pogawędkę, gdy zadzwonił dzwonek informując, że ktoś wszedł. Spojrzałam w tamta stronę i ujrzałam pięciu chłopaków.
-No to twoi pierwsi goście mała - zaśmiał się Dean widząc moją kwaśną minę.
Westchnęłam i powędrowałam w stronę stolika.
-Co podać? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
-Cześć kochanie - wyszczerzył się brunet, którego 'poznałam' wczoraj w warsztacie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko cierpliwie czekałam aż coś zamówią.
-Pięć kaw - mruknął w końcu jakiś blondyn.
-Czarna czy z mlekiem? - dopytałam.
-Wszystkie czarne - uśmiechnął się chłopak z czekoladowymi oczyma.
-Oczywiście.
Odeszłam od stolika i podałam Dean'owi zamówienie. Hoult szybko uwinął się z pięcioma kawami, które po chwili niosłam do stolika. Postawiłam je razem z cukrem na środku stolika i szybkim krokiem odeszłam. Usiadłam z powrotem na stołku za ladą i zaczęłam czytać jakieś ulotki.
-Ten typ cały czas się na ciebie gapi.
Podniosłam głowę i faktycznie chłopak z warsztatu mnie obserwował z lekko zagryzioną wargą.
-Lepiej z nim nie zaczynaj - szepnął De. - Ta cała paczka to podobno typy spod ciemnej gwiazdy - opowiedział mi coś o każdym z nich.
Okazało się, że chłopak pracujący w warsztacie to Liam, pomaga mu Louis siedzący po jego prawej stronie. Razem naprawiają samochody i motocykle z nielegalnych wyścigów. Mają oczywiście swoich kierowców. W rajdach samochodowych króluje Harry, a motocyklowych Zayn. Natomiast Niall zbiera kasę z zakładów i w razie potrzeby pomaga przy naprawach.
-Ale to na pewno prawda? - zapytałam ukradkiem zerkając w stronę stolika.
-Z tego co mi wiadomo, tak. Sieją postrach na cały Londyn, ale sądzę, że nie tylko Wielka Brytania o nich słyszała. Wygrywają wszystkie wyścigi w okolicy.
-Michelle przynieś rachunek skarbie - przerwał nam głos Liam'a.
Cholera skąd on zna moje imię. Wzięłam w rękę świstek papieru i z uroczym uśmiechem położyłam na stoliku. Piątka szybko ulotniła się z pomieszczenia zostawiając pieniądze.
-Nie wiem po co był im rachunek, przychodzą tu codziennie od jakiegoś roku, więc doskonale znają ceny wszystkiego - zagaił Dean.
Zdziwiona wzięłam paragon w rękę, a na jego odwrocie znalazłam coś czego się nie spodziewałam.
Byłam lekko przestraszona i nie wiedziałam co myśleć. Szybko pokazałam liścik nowemu koledze.
-To masz przejebane mała - przegarnął swoje włosy ręką.
-Serio? - zapytałam ironicznie, gryząc paznokieć - Do czego mogę być im potrzebna.
-Nie mam pojęcia - chłopak bezradnie rozłożył ręce.
Potem, aż do samego wieczora nie mieliśmy chwili na rozmowę, gości było bardzo dużo. Na moje nieszczęście praca się skończyła i musiałam wracać do domu. Spojrzałam nerwowo na zegarek, była osiemnasta. Zdjęłam fartuch i odłożyłam go na stołku.
-To ja idę, na razie - krzyknęłam do Dean'a, który robił coś jeszcze na zapleczu.
-Do jutra - odkrzyknął.
Raźnym krokiem kierowałam się w stronę domu. Klucze, które trzymałam w dłoniach wypadły mi, gdy zobaczyłam kto stoi pod moimi drzwiami.
-Co ty tu robisz? - ścisnęłam usta w wąską linię.
-Tak, też za tobą tęskniłem Michi - uśmiechnął się, nonszalancko opierając się o drzwi.
-Skąd znasz moje imię i co to za zdrobnienie? - zadałam kolejne pytania.
-Po woli słońce - Liam najwidoczniej nic sobie nie robił z tego, że jestem zdenerwowana i lekko przerażona.
Westchnęłam i schyliłam się po klucze, które wcześniej upuściłam.
-Mógłbyś się przesunąć, bo chcę wejść do domu? - zapytałam robiąc krok w stronę zastawionych drzwi.
-Jeżeli mnie wpuścisz to owszem - ta jego pewność siebie była cholernie denerwująca.
-Czyli stoimy na dworze - zironizowałam czego od razu pożałowałam.
Chłopak w błyskawicznym tempie zbliżył się do mnie i popchnął mnie na ścianę.
-Ze mną się nie zadziera - warknął patrząc mi w oczy.
Zaczęłam szybciej oddychać, byłam przerażona. Przed chwilą jeszcze się ze mnie śmiał, a teraz wygląda jakby chciał mnie zabić.
-Rozumiesz? - jego brwi były ściągnięte, a zęby zaciśnięte.
Bałam się powiedzieć cokolwiek, więc tylko przytaknęłam głową.
-Teraz idziesz ze mną do warsztatu - rozkazał.
Wolałam się nie stawiać był na prawdę przerażający. Po kilku minutach staliśmy już obok reszty paczki, która zawzięcie dyskutowała na jakiś temat.
-Co nagadał ci o nas ten kolo z kawiarni? - zapytał Liam.
-A skąd wiesz, że mówił o was cokolwiek? - zapytałam cicho.
-Znam tego sukinsyna, na pewno coś pieprzył - wtrącił się chyba Zayn.
-Więc? - chłopcy zaczynali się już niecierpliwić.
Westchnęłam, poprawiłam włosy, które opadały mi na czoło i powiedziałam to samo co mi Dean.
-Jebany, skąd on to wszystko wie? - zastanawiał się Louis.
-Wszyscy wiedzą idioto, ale nikt nie doniesie, bo się boją - Liam uśmiechnął się z wyższością.
Nie dziwię się, pomyślałam. Widzę ich drugi raz na oczy i jestem po prostu przerażona.
-To co z nią robimy? - zapytał Niall.
-Znasz się na samochodach? - Liam zadał mi pytanie.
Miałam ochotę prychnąć. Co jak co, ale do cholery czy ja wam wyglądam na mechanika?
-Może i na markach się znam, ale na pewno nie potrafiłabym tego naprawić - dopiero po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
-To albo ją szkolimy, albo przyda nam się do czegoś innego.
-Coś się na pewno znajdzie - mruknął Zayn.
-Dlaczego akurat ja? - odważyłam się zapytać.
-Potrzebujemy jakiejś dobrej laski, żeby mieć więcej klientów - szybko wyjaśnił Niall.
-Ale dlaczego akurat ja? - wręcz wymagałam odpowiedzi.
-Pamiętasz co ci powiedziałem pod domem kochanie? - Liam spoważniał.
Przytaknęłam i zanotowałam sobie w umyśle, żeby nie wkurwiać tego gościa, bo inaczej będzie ze mną źle.
-Może po prostu będzie jeździć z nami na wyścigi? - po chwili ciszy odezwał się Niall.
-Ej, to całkiem niezły plan - rozochocił się Zayn. - Twój mózg jeszcze walczy - zarechotał, za co blondyn go uderzył.
-Zawsze będzie się pokazywać z którymś z nas, więc wszyscy będą wiedzieć, że jest z naszej paczki - Liam przytakiwał głową jakby mówił sam do siebie.
-No i zajebiście - pierwszy raz głos zabrał Harry.
-Jutro widzę cię tu o dwudziestej i masz wyglądać seksownie.
No i może jeszcze frytki do tego kurwa?! Nie byłam zadowolona z obrotu spraw, ale wolałam się zgodzić.
-Idę ją odprowadzić, bo już późno. Na razie chłopaki - Liam uśmiechnął się do nich i machnął rękę, ciągnąc mnie za sobą do wyjścia.
Chwilę potem byliśmy pod moim domem.
-Pamiętaj seksownie skarbie - byłam zmuszona do stania przodem do niego.
Chłopak mocno trzymał mnie za biodra i wpatrywał się w moje oczy z chytrym uśmiechem.
-Nie mów tak do mnie - próbowałam wyswobodzić się z ramion chłopaka, ale nic z tego.
-Oczywiście kochanie - jego uśmiech poszerzył się, a ja przewróciłam oczyma. - Idź spać, musisz się jutro jakoś prezentować - pocałował mnie w policzek.
Spojrzałam się na niego jak na idiotę i szybko pobiegłam do drzwi. Zamknęłam je równie szybko jak otworzyłam, odgradzając się tym samym od chłopaka. Nie miałam innego wyjścia jak zwyczajnie położyć się spać, jutro czeka mnie ciężki dzień.
Równo o 7 zadzwonił mój budzik. Przeciągle jęknęłam i wyłączyłam go podnosząc się do pozycji siedzącej. Ziewnęłam wstając z łóżka i próbując ogarnąć coś co było na mojej głowie, bo włosami tego nazwać nie można. Skierowałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Uczesałam się jeszcze i trochę umalowałam. Nie przesadzałam, bo nie chciałam wyglądać jak jakaś plastikowa laska. Owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju i zamyślona ustałam przed szafą. Musiałam jakoś wyglądać pierwszego dnia, żeby nie wystraszyć klientów. Chociaż ja ich odstraszam samą sobą, ale to nic. W końcu wybrałam jakiś strój i szybko się w niego ubierając wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Powolnym krokiem szłam w stronę kawiarenki. Mijając warsztat usłyszałam gwizd i kilka śmiechów.
-A żeś się odsztafirowała - rzucił chłopak, który wczoraj tak bardzo krzyczał na Marka.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Nie odezwałam się, nawet nie przyspieszyłam kroku. Po prostu miałam gdzieś jego opinię. W pracy byłam dziesięć minut przed czasem. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który stał za barem i podeszłam do niego.
-Cześć jestem Michelle - wyciągnęłam do niego rękę.
-Dean - posłał mi uśmiech. - Jesteś przed czasem.
-Wiem, chciałam zrobić dobre wrażenie.
-Idź na zaplecze, tam leży taki czarny fartuszek - oznajmił. - Ubierz go, bo zaraz zaczną się schodzić ludzie.
Pokiwałam posłusznie głową i poszłam w kierunku, który wskazał mi chłopak. Wydawał się sympatyczny. Po kilku minutach siedziałam już za ladą i rozmawiałam z De. Przerwaliśmy pogawędkę, gdy zadzwonił dzwonek informując, że ktoś wszedł. Spojrzałam w tamta stronę i ujrzałam pięciu chłopaków.
-No to twoi pierwsi goście mała - zaśmiał się Dean widząc moją kwaśną minę.
Westchnęłam i powędrowałam w stronę stolika.
-Co podać? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
-Cześć kochanie - wyszczerzył się brunet, którego 'poznałam' wczoraj w warsztacie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko cierpliwie czekałam aż coś zamówią.
-Pięć kaw - mruknął w końcu jakiś blondyn.
-Czarna czy z mlekiem? - dopytałam.
-Wszystkie czarne - uśmiechnął się chłopak z czekoladowymi oczyma.
-Oczywiście.
Odeszłam od stolika i podałam Dean'owi zamówienie. Hoult szybko uwinął się z pięcioma kawami, które po chwili niosłam do stolika. Postawiłam je razem z cukrem na środku stolika i szybkim krokiem odeszłam. Usiadłam z powrotem na stołku za ladą i zaczęłam czytać jakieś ulotki.
-Ten typ cały czas się na ciebie gapi.
Podniosłam głowę i faktycznie chłopak z warsztatu mnie obserwował z lekko zagryzioną wargą.
-Lepiej z nim nie zaczynaj - szepnął De. - Ta cała paczka to podobno typy spod ciemnej gwiazdy - opowiedział mi coś o każdym z nich.
Okazało się, że chłopak pracujący w warsztacie to Liam, pomaga mu Louis siedzący po jego prawej stronie. Razem naprawiają samochody i motocykle z nielegalnych wyścigów. Mają oczywiście swoich kierowców. W rajdach samochodowych króluje Harry, a motocyklowych Zayn. Natomiast Niall zbiera kasę z zakładów i w razie potrzeby pomaga przy naprawach.
-Ale to na pewno prawda? - zapytałam ukradkiem zerkając w stronę stolika.
-Z tego co mi wiadomo, tak. Sieją postrach na cały Londyn, ale sądzę, że nie tylko Wielka Brytania o nich słyszała. Wygrywają wszystkie wyścigi w okolicy.
-Michelle przynieś rachunek skarbie - przerwał nam głos Liam'a.
Cholera skąd on zna moje imię. Wzięłam w rękę świstek papieru i z uroczym uśmiechem położyłam na stoliku. Piątka szybko ulotniła się z pomieszczenia zostawiając pieniądze.
-Nie wiem po co był im rachunek, przychodzą tu codziennie od jakiegoś roku, więc doskonale znają ceny wszystkiego - zagaił Dean.
Zdziwiona wzięłam paragon w rękę, a na jego odwrocie znalazłam coś czego się nie spodziewałam.
'Wiem, gdzie mieszkasz skarbie, więc spodziewaj się mojej wizyty.
Przydasz się nam xoxoxo'
Byłam lekko przestraszona i nie wiedziałam co myśleć. Szybko pokazałam liścik nowemu koledze.
-To masz przejebane mała - przegarnął swoje włosy ręką.
-Serio? - zapytałam ironicznie, gryząc paznokieć - Do czego mogę być im potrzebna.
-Nie mam pojęcia - chłopak bezradnie rozłożył ręce.
Potem, aż do samego wieczora nie mieliśmy chwili na rozmowę, gości było bardzo dużo. Na moje nieszczęście praca się skończyła i musiałam wracać do domu. Spojrzałam nerwowo na zegarek, była osiemnasta. Zdjęłam fartuch i odłożyłam go na stołku.
-To ja idę, na razie - krzyknęłam do Dean'a, który robił coś jeszcze na zapleczu.
-Do jutra - odkrzyknął.
Raźnym krokiem kierowałam się w stronę domu. Klucze, które trzymałam w dłoniach wypadły mi, gdy zobaczyłam kto stoi pod moimi drzwiami.
-Co ty tu robisz? - ścisnęłam usta w wąską linię.
-Tak, też za tobą tęskniłem Michi - uśmiechnął się, nonszalancko opierając się o drzwi.
-Skąd znasz moje imię i co to za zdrobnienie? - zadałam kolejne pytania.
-Po woli słońce - Liam najwidoczniej nic sobie nie robił z tego, że jestem zdenerwowana i lekko przerażona.
Westchnęłam i schyliłam się po klucze, które wcześniej upuściłam.
-Mógłbyś się przesunąć, bo chcę wejść do domu? - zapytałam robiąc krok w stronę zastawionych drzwi.
-Jeżeli mnie wpuścisz to owszem - ta jego pewność siebie była cholernie denerwująca.
-Czyli stoimy na dworze - zironizowałam czego od razu pożałowałam.
Chłopak w błyskawicznym tempie zbliżył się do mnie i popchnął mnie na ścianę.
-Ze mną się nie zadziera - warknął patrząc mi w oczy.
Zaczęłam szybciej oddychać, byłam przerażona. Przed chwilą jeszcze się ze mnie śmiał, a teraz wygląda jakby chciał mnie zabić.
-Rozumiesz? - jego brwi były ściągnięte, a zęby zaciśnięte.
Bałam się powiedzieć cokolwiek, więc tylko przytaknęłam głową.
-Teraz idziesz ze mną do warsztatu - rozkazał.
Wolałam się nie stawiać był na prawdę przerażający. Po kilku minutach staliśmy już obok reszty paczki, która zawzięcie dyskutowała na jakiś temat.
-Co nagadał ci o nas ten kolo z kawiarni? - zapytał Liam.
-A skąd wiesz, że mówił o was cokolwiek? - zapytałam cicho.
-Znam tego sukinsyna, na pewno coś pieprzył - wtrącił się chyba Zayn.
-Więc? - chłopcy zaczynali się już niecierpliwić.
Westchnęłam, poprawiłam włosy, które opadały mi na czoło i powiedziałam to samo co mi Dean.
-Jebany, skąd on to wszystko wie? - zastanawiał się Louis.
-Wszyscy wiedzą idioto, ale nikt nie doniesie, bo się boją - Liam uśmiechnął się z wyższością.
Nie dziwię się, pomyślałam. Widzę ich drugi raz na oczy i jestem po prostu przerażona.
-To co z nią robimy? - zapytał Niall.
-Znasz się na samochodach? - Liam zadał mi pytanie.
Miałam ochotę prychnąć. Co jak co, ale do cholery czy ja wam wyglądam na mechanika?
-Może i na markach się znam, ale na pewno nie potrafiłabym tego naprawić - dopiero po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
-To albo ją szkolimy, albo przyda nam się do czegoś innego.
-Coś się na pewno znajdzie - mruknął Zayn.
-Dlaczego akurat ja? - odważyłam się zapytać.
-Potrzebujemy jakiejś dobrej laski, żeby mieć więcej klientów - szybko wyjaśnił Niall.
-Ale dlaczego akurat ja? - wręcz wymagałam odpowiedzi.
-Pamiętasz co ci powiedziałem pod domem kochanie? - Liam spoważniał.
Przytaknęłam i zanotowałam sobie w umyśle, żeby nie wkurwiać tego gościa, bo inaczej będzie ze mną źle.
-Może po prostu będzie jeździć z nami na wyścigi? - po chwili ciszy odezwał się Niall.
-Ej, to całkiem niezły plan - rozochocił się Zayn. - Twój mózg jeszcze walczy - zarechotał, za co blondyn go uderzył.
-Zawsze będzie się pokazywać z którymś z nas, więc wszyscy będą wiedzieć, że jest z naszej paczki - Liam przytakiwał głową jakby mówił sam do siebie.
-No i zajebiście - pierwszy raz głos zabrał Harry.
-Jutro widzę cię tu o dwudziestej i masz wyglądać seksownie.
No i może jeszcze frytki do tego kurwa?! Nie byłam zadowolona z obrotu spraw, ale wolałam się zgodzić.
-Idę ją odprowadzić, bo już późno. Na razie chłopaki - Liam uśmiechnął się do nich i machnął rękę, ciągnąc mnie za sobą do wyjścia.
Chwilę potem byliśmy pod moim domem.
-Pamiętaj seksownie skarbie - byłam zmuszona do stania przodem do niego.
Chłopak mocno trzymał mnie za biodra i wpatrywał się w moje oczy z chytrym uśmiechem.
-Nie mów tak do mnie - próbowałam wyswobodzić się z ramion chłopaka, ale nic z tego.
-Oczywiście kochanie - jego uśmiech poszerzył się, a ja przewróciłam oczyma. - Idź spać, musisz się jutro jakoś prezentować - pocałował mnie w policzek.
Spojrzałam się na niego jak na idiotę i szybko pobiegłam do drzwi. Zamknęłam je równie szybko jak otworzyłam, odgradzając się tym samym od chłopaka. Nie miałam innego wyjścia jak zwyczajnie położyć się spać, jutro czeka mnie ciężki dzień.
NUMER JEDEN
Michelle
Wysiadłam z taksówki uśmiechając się do starszego pana za kierownicą i wreczając mu należytą sumę. Taksówkarz odwzajemnił uśmiech i odjechał. Zostałam sama ze swoimi walizkami przed niedużym domkiem po mojej babci, która zmarła gdy byłam mała. Westchnęła, po czym skierowałam się do środka, ciągnąc za sobą swoje rzeczy. Teraz moim priorytetem było znaleźć sobie jakąś pracę. Rozsiadłam się w starym bujanym fotelu i od razu moje płuca napełniły się kurzem z mebla. Muszę tu porządnie posprzątać. Chwilowo nie miałam na nic ochoty, więc siedziałam dalej w tym samym miejscu. W końcu musiałam zacząć się rozpakowywać, żeby zdążyć wieczorem rozejrzeć się za jakąś pracą. Odepchnęłam się od oparcia fotela i wstałam na równe nogi. Zaczęłam mozolnie rozpakowywać ciuchy i różne bibeloty przy okazji sprzątając trochę mieszkanie, którego nikt nie odwiedzał przez dwanaście miesięcy. Pamiętam jak przyjeżdżałam tu z rodzicami co roku, żeby zachować mieszkanie w dobrym stanie. Około siedemnastej wszystko było wypakowane, a mieszkanie w miarę ogarnięte. Jeszcze tylko się umyłam, przebrałam i byłam gotowa na poszukiwanie pracy. Zamknęłam drzwi na klucz, wrzucając go do tylnej kieszeni dżinsów. Mimo że było lato, pogoda była pochmurna, a tamperatura na pewno nie wynosiła ponad dwudziestu stopni celcjusza. Kierowałam się w stronę centrum. Miałam nadzieję, że się nie zgubię. Rozglądałam się w poszukiwaniu ulotek, ofert pracy, a jedyne co spotkałam to warsztat samochodowy.
-Czego panienka szuka? - zagaił jakiś facet koło czterdziestki.
-Pracy - uśmiechnęłam się wstydliwie.
-Zaraz za rogiem jest knajpka i o ile dobrze kojarzę szukają kelnerki - pokazał mi w którą stronę mam się udać.
-Dziękuję panu bardzo - uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, polecam się na przyszłość - wskazał ręką na warsztat.
-Oczywiście - ponownie moje usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Chciałam odejść ale mężczyzna mnie zatrzymał.
-Jestem Mark - wyciągnął do mnie rękę.
-Michelle - uścisnęłam jego dłoń.
W zamian dostałam uśmiech i mężczyzna wrócił do warsztatu, który potem miałam zamiar odwiedzić. W krótkim czasie dotarłam do kawiarni, na której faktycznie wisiała oferta pracy. Weszłam do środka, a dzwonek wiszący nad drzwiami o tym poinformował.
-Dzień dobry, ja w sprawie pracy - posłałam miły uśmiech chłopakowi stojącemu za ladą.
-Zaraz zawołam szefową.
Na chwilę zniknął z moich oczu, ale po kilku minutach wrócił z kobietą około trzydziestki wyglądającą na całkiem miłą osobę. Ponownie się przywitałam i powiedziałam w jakiej sprawie tu jestem.
-Zapraszam do mnie - powiedziała.
Porozmawiałyśmy chwilę o moim wykształceniu i takich różnych głupotach, po czym bez jakiś większych problemów dostałam pracę. Podziękowałam za tak szybką decyzję i udałam się z powrotem do mieszkania aby jutro rano zacząć pracować. Przechodząc obok warsztatu, zatrzymałam się i postanowiłam wstąpić na chwilę, aby podziękować mężczyźnie. Ku mojemu zdziwieniu była to ogromna hala, w której stało wiele samochodów i motocykli, niektóre były przykryte plandekami. Obok było wejście do sklepu, gdzie zapewne było można kupić części i nie tylko. Niepewnie weszłam do środka. Od razu w oczy rzucił mi się mężczyzna stojący kolo szafki z narzędziami.
-To znowu ja, bardzo Panu dziękuję dostałam tę pracę - zagadnęłam podchodząc bliżej.
-Cieszę się, ale mów mi po imieniu - nie odrywał się od swojej pracy, ale słyszałam radosną nutę w jego głosie.
-Mark, gdzie ty kurwa jesteś?! - usłyszałam jak ktoś krzyczy. - Ten samochód nie jest skończony - osoba ta wtargnęła do środka głośno trzaskając drzwiami. - To miało być na za godzinę do jasnej cholery.
-I będzie, spokojnie. Przyszedłem po części - Mark był spokojny. -Przepraszam Michelle, ale muszę wracać do pracy.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do mężczyzny, kierując się do wyjścia. Ulotnie zerknęłam na osobę, która przerwała mi dobrze zapowiadającą się rozmowę. Był to na prawdę przystojny chłopak, który stał z poważną miną i rękoma założonymi na klatce piersiowej. Ominęłam go z uniesioną głową lekko zaczepiając go barkiem.
-Nie chodź tak szeroko mała bo się przeliczysz - warknął na mnie.
Prychnęłam z kpiarskim uśmiechem nawet się nie odwracając żeby zaszczycić go spojrzeniem. Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do mieszkania. Okazało się, że ten 'krótki' spacer za pracą zajął mi ponad dwie godziny. Trochę zmęczona zrobiłam sobie coś do jedzenia i siadając przed telewizorem, zjadłam wcześniej przyrządzone kanapki. Nawet nie było nic do oglądania, więc zrezygnowana przebrałam się w piżamę i położyłam spać, następnego dnia rano do pracy.
Wysiadłam z taksówki uśmiechając się do starszego pana za kierownicą i wreczając mu należytą sumę. Taksówkarz odwzajemnił uśmiech i odjechał. Zostałam sama ze swoimi walizkami przed niedużym domkiem po mojej babci, która zmarła gdy byłam mała. Westchnęła, po czym skierowałam się do środka, ciągnąc za sobą swoje rzeczy. Teraz moim priorytetem było znaleźć sobie jakąś pracę. Rozsiadłam się w starym bujanym fotelu i od razu moje płuca napełniły się kurzem z mebla. Muszę tu porządnie posprzątać. Chwilowo nie miałam na nic ochoty, więc siedziałam dalej w tym samym miejscu. W końcu musiałam zacząć się rozpakowywać, żeby zdążyć wieczorem rozejrzeć się za jakąś pracą. Odepchnęłam się od oparcia fotela i wstałam na równe nogi. Zaczęłam mozolnie rozpakowywać ciuchy i różne bibeloty przy okazji sprzątając trochę mieszkanie, którego nikt nie odwiedzał przez dwanaście miesięcy. Pamiętam jak przyjeżdżałam tu z rodzicami co roku, żeby zachować mieszkanie w dobrym stanie. Około siedemnastej wszystko było wypakowane, a mieszkanie w miarę ogarnięte. Jeszcze tylko się umyłam, przebrałam i byłam gotowa na poszukiwanie pracy. Zamknęłam drzwi na klucz, wrzucając go do tylnej kieszeni dżinsów. Mimo że było lato, pogoda była pochmurna, a tamperatura na pewno nie wynosiła ponad dwudziestu stopni celcjusza. Kierowałam się w stronę centrum. Miałam nadzieję, że się nie zgubię. Rozglądałam się w poszukiwaniu ulotek, ofert pracy, a jedyne co spotkałam to warsztat samochodowy.
-Czego panienka szuka? - zagaił jakiś facet koło czterdziestki.
-Pracy - uśmiechnęłam się wstydliwie.
-Zaraz za rogiem jest knajpka i o ile dobrze kojarzę szukają kelnerki - pokazał mi w którą stronę mam się udać.
-Dziękuję panu bardzo - uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, polecam się na przyszłość - wskazał ręką na warsztat.
-Oczywiście - ponownie moje usta rozciągnęły się w uśmiechu.
Chciałam odejść ale mężczyzna mnie zatrzymał.
-Jestem Mark - wyciągnął do mnie rękę.
-Michelle - uścisnęłam jego dłoń.
W zamian dostałam uśmiech i mężczyzna wrócił do warsztatu, który potem miałam zamiar odwiedzić. W krótkim czasie dotarłam do kawiarni, na której faktycznie wisiała oferta pracy. Weszłam do środka, a dzwonek wiszący nad drzwiami o tym poinformował.
-Dzień dobry, ja w sprawie pracy - posłałam miły uśmiech chłopakowi stojącemu za ladą.
-Zaraz zawołam szefową.
Na chwilę zniknął z moich oczu, ale po kilku minutach wrócił z kobietą około trzydziestki wyglądającą na całkiem miłą osobę. Ponownie się przywitałam i powiedziałam w jakiej sprawie tu jestem.
-Zapraszam do mnie - powiedziała.
Porozmawiałyśmy chwilę o moim wykształceniu i takich różnych głupotach, po czym bez jakiś większych problemów dostałam pracę. Podziękowałam za tak szybką decyzję i udałam się z powrotem do mieszkania aby jutro rano zacząć pracować. Przechodząc obok warsztatu, zatrzymałam się i postanowiłam wstąpić na chwilę, aby podziękować mężczyźnie. Ku mojemu zdziwieniu była to ogromna hala, w której stało wiele samochodów i motocykli, niektóre były przykryte plandekami. Obok było wejście do sklepu, gdzie zapewne było można kupić części i nie tylko. Niepewnie weszłam do środka. Od razu w oczy rzucił mi się mężczyzna stojący kolo szafki z narzędziami.
-To znowu ja, bardzo Panu dziękuję dostałam tę pracę - zagadnęłam podchodząc bliżej.
-Cieszę się, ale mów mi po imieniu - nie odrywał się od swojej pracy, ale słyszałam radosną nutę w jego głosie.
-Mark, gdzie ty kurwa jesteś?! - usłyszałam jak ktoś krzyczy. - Ten samochód nie jest skończony - osoba ta wtargnęła do środka głośno trzaskając drzwiami. - To miało być na za godzinę do jasnej cholery.
-I będzie, spokojnie. Przyszedłem po części - Mark był spokojny. -Przepraszam Michelle, ale muszę wracać do pracy.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do mężczyzny, kierując się do wyjścia. Ulotnie zerknęłam na osobę, która przerwała mi dobrze zapowiadającą się rozmowę. Był to na prawdę przystojny chłopak, który stał z poważną miną i rękoma założonymi na klatce piersiowej. Ominęłam go z uniesioną głową lekko zaczepiając go barkiem.
-Nie chodź tak szeroko mała bo się przeliczysz - warknął na mnie.
Prychnęłam z kpiarskim uśmiechem nawet się nie odwracając żeby zaszczycić go spojrzeniem. Wyszłam ze sklepu i skierowałam się do mieszkania. Okazało się, że ten 'krótki' spacer za pracą zajął mi ponad dwie godziny. Trochę zmęczona zrobiłam sobie coś do jedzenia i siadając przed telewizorem, zjadłam wcześniej przyrządzone kanapki. Nawet nie było nic do oglądania, więc zrezygnowana przebrałam się w piżamę i położyłam spać, następnego dnia rano do pracy.
PROLOG
Z jednej strony..
Zwykła dziewczyna, która postanowiła zostawić studia i uciec do Londynu, aby tam podjąć jakąś pracę.
Zostawiła rodziców, przyjaciół.
Po prostu wyjechała.
Musiała?
Chciała?
NIkt tego nie wie.
Natomiast na przeciw wyjdzie jej..
Przystojny, tajemniczy.
Dwudziestolatek pracujący w warsztacie.
Niby zwykła praca.
Ale czy na pewno?
Czy jest to warsztat dla samochodów jeżdżących lońdyńskimi ulicami?
Do wszystkiego dodajmy wiele problemów i tajemnic.
Jednak znajdą się też przyjaciele.
Tylko czy będą oni warci poświęceń?
Czy wszyscy z nich okażą się tacy za jakich się podawali?
Hej
Cóż, szczerze nie mam pojęcia co tu robię. Znalazłam to po tylu latach i postanowiłam znów zacząć. ;) Usunęłam posty, ale dodam je dzisiaj wszystkie, może delikatnie zmienione, ale niewiele. No cóż, zapraszam serdecznie, jestem ciekawa czy zobaczę tu chociaż jedno wyświetlenie 😊
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)