Michelle
Mój budzik okazuje się być niezawodnym sprzętem. Rozleniwiona zgramoliłam się z łóżka. Wzięłam z szafy długie, czarne spodnie i białą bluzkę na krótki rękaw z logiem batmana. Powędrowałam do łazienki i gdy byłam już w miarę ogarnięta wyszłam z domu do pracy. Dzisiaj nie byłam wcześniej, ale też się nie spóźniłam. Próg kawiarenki przekroczyłam równo z wybiciem godziny ósmej. Przywitałam się z Daen'em i pobiegłam po fartuszek, nie zdążyłam dobrze usiąść, a już pojawili się pierwsi goście. No oczywiście, że to byli oni, bo komu innemu chce się prześladować niczemu nie winną dziewczynę?!
-To co wczoraj? - zapytałam podchodząc do stolika.
-Jakieś przywitanie może - zaczął marudzić Niall.
-Cześć, to co wczoraj? - przewróciłam oczyma.
-Jak dodasz do tego trochę entuzjazmu zabrzmi lepiej - Harry wymierzył we mnie palcem.
Byłam na skraju wytrzymałości. Zaraz wsadzę mu ten palec w dupę. Wdech i wydech, wdech, i wydech.
-Dobra, nie denerwuj się skarbie, tak to co wczoraj - Liam przejechał palcami po moim udzie.
Szybko odsunęłam nogę i wróciłam do De, mówiąc mu, że ci idioci chcą to co wczoraj. Gdy podawałam kawę żaden z nich się nie odezwał, za co dziękowałam bogu. Po chwili wyszli zostawiając pieniądze na stoliku. Podeszłam, zgarnęłam banknot i wróciłam siadając na stołku, i zajmując się głupotami. Niestety nie udało mi się długo posiedzieć. Ruch był jeszcze większy niż wczoraj, obawiałam się że nie starczy miejsc, a ja będę musiała zostać dłużej w pracy.
-Wracamy do domu normalnie, prawda? - zapytałam Daen'a.
-Tak, najwyżej wygonimy ludzi - zaśmiał się.
Zawtórowałam mu i powróciłam do obsługi. Z lokalu wyszłam pół godziny później niż planowałam. Gdy mijałam warsztat Liam do mnie podbiegł.
-Tak Liam pamiętam, że mam tu być o dwudziestej - westchnęłam.
Miałam dzisiaj okropny nastrój, wszystko mnie denerwowało, a do tego nie wiedziałam jeszcze jak się ubrać. Pomijając już fakt, że nie jadę tam do chuja z własnej woli.
-Uśmiechnij się Michi - złapał mnie dwoma palcami za podbródek i posłał mi słodki uśmiech.
Mimo, że nie chciałam to odwzajemniłam to.
-Od razu lepiej, dobra leć do domu - pocałował mnie w policzek i wrócił do chłopaków.
To było na prawdę dziwne, ale widocznie wystarczy chcieć żeby być miłym. Weszłam do mieszkania i od razu powędrowałam do szafy, aby coś z niej wygrzebać. Wyjęłam szarą bluzkę bez rękawów, która nie sięgała mi nawet pępka, a do tego dżinsy, nisko spuszczone na biodrach z dziurami na kolanach, które mocno przylegały do mojego ciała. W łazience spędziłam więcej czasu. Starałam się, aby makijaż pasował do stroju. Do tego musiałam ułożyć włosy co na prawdę nie było zbyt proste. Zadowolona z siebie powędrowałam do salonu. Zegar wskazywał dziewiętnastą trzydzieści. Jeszcze mogę sobie pozwolić na kanapkę. Dziesięć minut przed czasem wychodziłam z domu. Wolnym krokiem kierowałam się w stronę warsztatu, już z daleka widziałam chłopaków i wyglądali na prawdę świetnie. Ale Liam, to on
najbardziej przyciągnął moją uwagę. Miał na sobie spodnie ze spuszczonym krokiem, do tego białą bokserkę i dżinsową kamizelkę. Jego ramiona były nagie, więc dobrze było widać mięśnie i tatuaże.Ustałam kawałek przed nimi i oceniłam resztę chłopaków. Niall miał spodnie z krokiem w kolanach, dosłownie w kolanach, a do tego białą koszulkę bez rękawów. Harry miał czarne rurki, białą koszulkę, koszulę w kratę, a na to dżinsową kurtkę. Bandama we włosach dodawała mu uroku, którego miał i tak wiele. Louis wyglądał podobnie do Harry'ego ale zrezygnował z koszuli, a włosy swobodnie opadały na jego czoło. Zayn miał czarne lekko przetarte spodnie, białą koszulkę i czerwoną koszulę w kratę z podciągniętymi rękawami. Byli na prawdę cholernie przystojni, a ja wyglądałam przy nich jak szara myszka. Skąd ja się tu wzięłam?
-Ślicznie, mała, ślicznie. O to chodziło - uśmiechnął się Liam chwytając mnie za dłoń i obracając wokół własnej osi.
-Dobra jedziemy, bo się spóźnimy - chłopaki zapakowali motocykl na przyczepkę.
Zayn siedział przy swoim ścigaczu, aby nic mu się nie stało, a ja wraz z czwórką chłopaków zajęłam miejsce w czarnym audi. Po około pół godziny byliśmy gdzieś na obrzeżach miasta. Jedyne co słyszałam to głośna muzyka. Czuć było natomiast benzynę, alkohol, papierosy i wiele innych dziwnych zapachów, których nie kojarzyłam. Wysiadłam z samochodu i poprawiłam włosy, żeby wyglądać jak najlepiej. Liam oparł się o samochód i pociągnął mnie za sobą. Stałam więc oparta o klatkę piersiową chłopaka, z jego rękoma na biodrach. Czułam jego ciepły oddech na moim karku.
-Tak w ogóle to jestem Liam, Liam Payne - złożył pocałunek na mojej szyi.
Kiwnęłam głową, nie mówiąc nic. Doskonale wiedziałam, że skoro zna moje imię to pewnie i nazwisko. Chłopak powiedział mi jak nazywają się jego kumple. Chociaż i tak wie, że znam ich imiona.
-Chodźcie idziemy na start - Louis machnął na nas ręką.
Li nie pozwolił mi się od siebie oddalić, przyciągnął mnie za biodro do swojego boku.
-A co to? Nowy nabytek Payne? - usłyszałam jakiś dziewczęcy głos po swojej prawej.
-A co zazdrosna jesteś? - chłopak nie wydawał się zadowolony widokiem właścicielki głosu.
Szatynka prychnęła i spojrzała na niego spod długich, prawdopodobnie sztucznych rzęs. Chłopak puścił mnie i podszedł do niej.
-Chciałbyś, jesteś frajerem i tyle - uśmiechnęła się z wyższością.
-Nie zadzieraj ze mną suko, bo źle skończysz - warknął jej prosto w twarz. - Michi, chodź - mocno złapał mnie za nadgarstek.
-Liam, puść, to boli - zapiszczałam.
Chłopak spojrzał na mnie zamglonym ze złości spojrzeniem, ale poluzował uścisk. Wyjęłam rękę z jego dłoni i pomasowałam aby ból szybciej ustał. Cholerny idiota. Miałam ochotę zabić go na miejscu, ale wiedziałam, że lepiej się w ogóle nie odzywać. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu.
-Liam, przyjacielu - podszedł do nas jakiś chłopak.
Bratersko objął mojego towarzysza.
-A któż to? - zapytał spoglądając na mnie.
-Pracuje z nami - Liam splótł razem nasze palce.
-Chyba zacznę częściej odwiedzać wasz warsztat - zaśmiał się. - Wybacz ale muszę już iść.
-Widzisz, kochanie już nam przyciągasz klientów - pocałował mnie w policzek.
Kiwnęłam potakująco głową, nie odzywając się. Jaki on jest bipolarny. Nie miałam zbytniej ochoty dyskutować z nim na jakiekolwiek tematy. Ustaliśmy jeszcze bliżej toru, aby lepiej widzieć kto wygra tym razem. Widziałam na starcie Zayn'a nakładającego swój kask i uśmiechającego się w naszą stronę. Też delikatnie się uśmiechnęłam i czekałam na sygnał do zaczęcia wyścigu.
-Kto jest najlepszy? - zapytałam z ciekawości.
-Uznam to za pytanie retoryczne - zaśmiał się przytulając mnie od tyłu.
-Ile wyścigów już wygraliście? - kolejne pytanie wypłynęło z moich ust.
-Wszystkie skarbie - czułam jak ciepłe powietrze uderza w mój kark z każdym dźwiękiem z ust Liam'a.
Oczywiście Malik wygrał bez większych problemów. Niall nazbierał sporo kasy z zakładów, więc chyba mogliśmy już wracać.
-To co imprezka z okazji wygranej? - zapytał Louis siadając za kierownicę.
-Jest dopiero dwudziesta trzecia to czemu nie - Harry wzruszył ramionami.
-Ja chcę do domu - jęknęłam.
Liam już otwierał usta, żeby to skomentować.
-Proszę - mruknęłam robiąc sarnie oczy zanim się odezwał.
-Ale ja zostaję z tobą - przyciągnął mnie do siebie.
Kiwnęłam głową nie mając sił na kłótnie z chłopakiem. Wysiedliśmy obok mojego domu, otworzyłam drzwi i nie oglądając się na Payn'a powędrowałam do łazienki. Wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i przebrana w piżamę wróciłam do salonu.
-Idziesz spać? - zapytał zdziwiony brunet.
-Dlatego właśnie chciałam wrócić do domu, żeby spać - ziewnęłam.
Chłopak uśmiechnął się i poklepał miejsce obok siebie na kanapie.
-Li proszę. Daj mi iść się położyć - mruknęłam ledwo trzymając się na nogach.
-A ja gdzie mam spać? - zapytał zbliżając się do mnie.
-Podłogi masz dużo - mruknęłam mało myśląc.
Ups, chyba się wkurzył. Zacisnął pięści i zęby, na jego czole pojawiła się zmarszczka. Cholera jak go udobruchać.
-Nie wyciągnę z tego konsekwencji tylko dlatego, że jesteś śpiąca - syknął, ale mocno uderzył pięścią w ścianę.
Dobra, raz się żyję. Wiem, że to kompletny idiota, chory psychicznie idiota, ale muszę coś zrobić. A to jedyne co mi przychodzi do głowy. Nienawidzę tego człowieka, ale wolę się troszkę podlizać niż oberwać w twarz.
-Liam, spokojnie - podeszłam do niego i położyłam mu rękę na policzku. - Przepraszam - wyszeptałam.
Chłopak zaczął się uspakajać, więc szybko zabrałam dłoń i poszłam do sypialni. Ciekawe czy poszedł do domu, czy dalej sterczy w moim salonie. Dzisiaj wykończyli mnie całkowicie, a jak oni mają zamiar zabierać mnie na te wyścigi częściej? Oby nie, nie chcę. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają, a łóżko za mną się ugina. Chłopak objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Dobranoc, kochanie - złożył pocałunek na moim karku.
-Branoc - mruknęłam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz