piątek, 31 sierpnia 2018

NUMER CZTERY

Michelle
Budzę się. Czuję ciepło za plecami i rękę w mojej tali. Co się dzieje? Kto tu jest? Zrywam się gwałtownie do pozycji siedzącej.
-Co Ty robisz? - słyszę głos owiany poranną chrypką.
Liam. W moim domu. W moim pokoju. W moim łóżku. Kurwa.
-Nic, nic - mruknęłam i szybko wstałam wręcz biegnąc do łazienki i zamykając za sobą drzwi.
Stanęłam nad zlewem opierając ręce o jego brzeg. Cholera byłam aż tak bardzo zmęczona, że pozwoliłam mu zostać? Szukałam odpowiedzi w odbiciu swoich oczu w lustrze.
-Wyłaź z tej łazienki!
Podskoczyłam słysząc pukanie do drzwi.
-Za chwilę - odkrzyknęłam.
Przepłukałam twarz zimną wodą, umyłam zęby i otworzyłam drzwi biorąc głęboki oddech. Liam siedział na moim łóżku w samych dżinsach i wyczekująco patrzył w stronę łazienki.
-Co to była za nagła reakcja? Zapomniałaś, że tu jestem? - prychnął pod nosem.
Wywrocilam tylko oczami i podeszłam do szafy wybrać ubrania na dziś. Poczułam ręce na swoich biodrach i oddech na karku.
-Przestrzeń osobista, mówi Ci to coś? - spytałam odwracając się gwałtownie, co spowodowało, że chłopak cofnął się krok.
-Nie i lepiej żebyś się do tego przyzwyczaiła kochana - warknął łapiąc za brzeg koszulki i przyciągając mnie do siebie.
Na szczęście nie trzymał mnie mocno, więc łatwo się wyrwałam i po raz kolejny ukryłam się w łazience.
-Wychodź mała - Liam dobija się do drzwi.
-Daj mi się ubrać i najlepiej idź do tych swoich kumpli - odwarknęłam.
Czułam się bezpiecznie za zamkniętymi drzwiami. Chociaż nie wiem czy cienka drewniana płyta powstrzyma tego psychopate.
-Dzisiaj, godzina 15 widzę Cię w warsztacie, wiem że masz wolne - ostatni raz uderzył ręką w drzwi i chyba wyszedł z domu.
Odetchnęłam głęboko, poczekałam kilka minut i delikatnie uchyliłam drzwi, spodziewając się wszystkiego co najgorsze. Jednak pokój był pusty. Podniosłam z podłogi rzeczy, które rzuciłam uciekając prze Paynem. Otworzyłam okno i wychyliłam się, aby sprawdzić pogodę. Niebo było bezchmurne, a słońce przyjemnie grzało moją twarz. Zmieniłam długie spodnie na krótkie i ubrałam się. Weszłam do kuchni odruchowo spoglądając na zegar. Mam godzinę, żeby pojawić się u chłopaków. Cóż, zrobiłam sobie jajecznice, po zjedzeniu pomalowałam się lekko i opuściłam domek. Wolnym krokiem szłam do warsztatu, ciekawe czego tym razem oczekują od mojej osoby.
-No, no, 5 minut przed czasem - zaklaskał Zayn.
Dygnęłam ironicznie przewracając oczami. Chłopcy zaśmiali się. Nigdzie jednak nie widziałam Liama. To w sumie chyba dobrze.
-Dzisiaj znowu mam z wami jechać na wyścig? - spytałam tonem, który ewidentnie nie wyrażał radości.
-No nie mów że Ci się nie podobało, zarobiliśmy kupę forsy! - Niall radośnie wyrzucił ręce w górę prawie piszcząc.
-Cóż za świetna informacja.
-Ktoś tu dzisiaj nie w humorze - bąknął Lou uwijając się przy jakimś aucie.
Rozejrzałam się po warsztacie, w którym zauważyłam o wiele więcej aut niż ostatnio. Z zaciekawieniem zmrużyłam oczy, ale nie spytałam o nic.
-Tak to zasługa Twojej ładnej buźki i paru innych atutów, że mamy tylu klientów - zaśmiał się Harry.
Prychnęłam na te słowa i nic nie powiedziałam. Usiadłam na krześle w kącie i czekałam aż dowiem się po cholere mnie tu ściągnęli. Po 15 minutach zaczęłam się robić niecierpliwa.
-Powie mi ktoś w końcu po co tutaj siedzę?
-Nie tak agresywnie, dowiesz się w swoim czasie - warknął Liam wchodząc do warsztatu. - Siedź na dupie i nie dyskutuj.
-Oho, dzisiaj nie tylko Michy jest w złym humorku - rzucił Lou.
Liam spiorunował go wzrokiem, przeszedł przez cały warsztat i zamknął się w biurze trzaskając drzwiami.
-Coś Ty mu zrobiła dziewczyno? - Niall spojrzał na mnie z figlarnym uśmiechem.
Podniosłam ręce w geście obrony, wzruszyłam ramionami i nie odezwałam się słowem. Chłopaki pokiwali głowami z zrezygnowaniem, ale nie powiedzieli nic, tylko zajęli się swoją pracą. Ja natomiast siedziałam i grzebałam w telefonie szukając czegoś co mnie zainteresuje. Po dłuższej chwili z gabinetu wyszedł Liam.
-O 20 jest impreza chłopaki. Lecimy na 2 samochody  musimy się pokazać. Michi pakuj się do samochodu musimy Ci kupić jakąś sukienkę, żebyś jakoś wyglądała - rzucił władczym tonem.
Chłopaki zaczęli się cieszyć, a ja pod wpływem groźnego wzroku wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam do auta. Wysiedliśmy pod galerią i chłopak zaciągnął mnie do sklepu i zaczął wybierać mi sukienki.
-Mogę sobie sama coś wybrać? Bo chciałabym jednak coś co chociaż w małym stopniu zasłoni mi tyłek, a Twoje wybory tego nie przewidują - uniosłam brew na srebrną błyszcząca sukienkę, którą trzymał w dłoni.
-Ta, pewnie, tylko masz wyglądać tak żebym się nie musiał za Ciebie wstydzić - mruknął, siadając na kanapie w sklepie.
Westchnęłam i zaczęłam przeglądać wieszaki, patrząc z obrzydzeniem na niektóre kreacje.
-Dziewczyno ruchy już prawie 18 - warknął Payne.
Wywróciłam tylko oczyma i wzięłam to co miałam w ręku do przymierzalni. Nie pokazując co wybrałam chciałam zapłacić  ale Liam mnie uprzedził.
-No nie patrz tak na mnie, tylko zbieraj się szykować bo czasu nie mamy - szarpnął mnie za nadgarstek do wyjścia.
Li przez całą drogę do mojego domu milczał, to było dziwne, żadnych zgryźliwych uwag, krzyków, niczego. Ja też milczałam nerwowo wybijając rytm piosenki z radia na swoim udzie.
-Za pół godziny po Ciebie jestem - warknął zatrzymując się na podjeździe mojego domu.
Wysiadłam z samochodu powstrzymując się przed trzaśnięciem drzwiami. Weszłam do domu ubrałam się w nowo kupione rzeczy, zrobiłam makijaż mocniejszy niż na codzień, zakręciłam włosy na lokówce i zajrzałam do szafki w poszukiwaniu butów. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Miałam na sobie czarna, obcisłą spódnice sięgającą połowy uda, do tego czarny top bez ramiączek odkrywający fragment brzucha między krawędzią koszulki, a spódnicy. Do tego założyłam lity z ćwiekami, które dopełniały stylizacji. W momencie, w którym zapinałam na szyi złoty łańcuszek po babci usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Wejdź!
Po chwili poczułam ręce na moich biodrach i lekko przyspieszony oddech koło ucha.
-Cholera jesteś taka gorąca, może spóźnimy się trochę na imprezę - Liam mruknął przygryzając płatek mojego ucha.
Po moim ciele przyszły dreszcze, odchrząknęłam o odwróciłam się kierując kroki w stronę drzwi.
-Idziesz czy będziesz tam tak stał i się gapił? - uśmiechnęłam się pod nosem.
Liam potrząsnął głową i ruszył za mną do wyjścia. Otworzył mi drzwi jego czarnego audi, po czym obszedł samochód i ruszyliśmy.
-Pamiętaj, nie oddalaj się ode mnie, bo możesz źle skończyć - powiedział ściskając moje udo i patrząc mi w oczy.
-Patrz na drogę - rzuciłam od niechcenia, mimo że miałam ciarki na ciele po jego słowach.
Chłopak prychnął i odwrócił głowę, ale nie zabrał ręki z mojej nogi. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Reszta paczki już czekała oparta o niebieską bmw należącą do któregoś z nich. Muzyka dudniła w uszach, a przed domem już zataczali się pijani ludzie. Co. Ja. Tu. Robię. Pomocy.
-A księżniczka to potrzebuje specjalnego zaproszenia? - prychnął Liam widząc moje niezdecydowanie.
Westchnęłam i wysiadłam z auta, kierując w się w stronę reszty chłopaków.
-No mała, wyglądasz w cholere seksownie - Zayn bezwstydnie zmierzył mnie wzrokiem.
Chłopcy zagwizdali i kazali mi się obrócić wokół własnej osi.
-Ładną masz tą nową suke - usłyszałam ten sam damski głos, co na wczorajszym wyścigu.
Zmierzyłam szatynke wzrokiem. Była ode mnie kilka centymetrów wyższa, miała ładną figurę, którą podkreśliła złotą, opiętą sukienką, która na mój gust była za krótka, miała zbyt duży dekolt i za bardzo blyszczała, wydając okropny szeleszczący dźwięk przy każdym ruchu. Uniosłam brew i uśmiechnęłam się kpiąco stojąc pomiędzy chłopakami.
-Spieprzaj stąd zanim zacznę być niemiły - warknął Liam obejmując mnie ramieniem - ah i jeszcze coś, suką byłaś Ty, do tego strasznie łatwą - zaśmiał się kpiąco.
Dziewczyna poczerwieniała ze złości i wymierzyła mu ostry policzek zachaczając go długimi tipsami.
-Ty kurwo - warknął wściekły i już podnosił rękę by jej oddać.
W ostatnim momencie schwyciłam go za rękę i splątałam nasze palce.
-Nie słyszałaś co powiedział? - przybrałam groźny wyraz twarzy - Spierdalaj w podskokach mała - warknęłam patrząc jej w oczy.
Dziewczyna prychnęła i odwróciła się na pięcie w swoich chyba dwudziesto centymetrowych szpilkach.
-No, no, nasza dzidzia się uczy - Louis złapał mnie za policzki i wytarmosił jak dawno nie widziana ciotka w odwiedzinach.
Zaśmiałam się i wyrwałam głowę. Chciałam również wyswobodzić dłoń, ale Liam ścisnął mocniej moją rękę uśmiechając się do mnie.
-Dobra idziemy, nie będziemy tu stać jak banda zjebów - Harry machnął ręką, już idąc w stronę wejścia.
Liam pociągnął mnie za rękę bliżej siebie, po czym puścił moją dłoń przyciągając mnie do siebie i ściskając mocno za biodro.
-Pamiętaj, trzymaj się mnie. Jakby ktoś pytał jesteś z nami, wtedy powinni Ci dać spokój - wyszeptał mi do ucha.
Powinni? Cholera, mam przesrane. A miałam wieść tu spokojne życie. W co ja się wpakowałam? Myślałam stojąc oparta o kanapę i czekając aż Liam wróci z drinkami.
-I jak zabawa? - usłyszałam szept przy uchu.
Odwróciłam się i ujrzałam całkiem przystojnego, ciemnowłosego chłopaka.
-Jak widać - wywróciłam oczyma.
-Sama tu jesteś? - zapytał.
-Nigdy bym nie wpadła na tak beznadziejny pomysł jak pojawienie się tutaj. Jestem z chłopakami z warsztatu - spojrzałam mu prosto w oczy
-No patrzę górna półka, wkręciłaś się w sama elitę - zaśmiał się.
-Żebym ja jeszcze tego chciała - szepnęłam.
-John, stary kumplu - usłyszałam głos przepełniony jadem.
-No witaj Payne - chłopak wyciągnął do niego dłoń i uśmiechnął się opierając rękę na kanapie obok mnie.
Liam podał mu dłoń i zmierzył wzrokiem jego postawę.
-Wszystko w porządku kochanie? - spojrzał z troską w moje oczy, odciągając mnie od chłopaka i przytulając do siebie.
-Tak - odparłam nie bardzo rozumiejąc zaistniałą sytuację.
-Jak chcesz to ja jej przypilnuje, a Ty leć załatwiać interesy - powiedział uśmiechnięty Jo do Liama.
-Pilnować to Ty możesz swojej własnej dupy, od mojej dziewczyny się odpierdol, dobrze Ci radzę - warknął groźnie, mocniej mnie obejmując.
Twojej co? Spojrzałam na Liama lekko zszokowana.
-Spokojnie Payne, przecież nie zrobię krzywdy tej ślicznotce - nadal miał ten sam uśmiech na twarzy.
-A tylko ją kurwa tknij - wysyczał Li.
-Do cholery też tu jestem! - warknęłam w końcu - Miłej dyskusji wam życzę! - zrzuciłam rękę Liama ze swojego biodra i wyszłam z mieszkania szybkim krokiem.
Tylko co ja teraz zrobię. Nie mam auta, a pieszo w życiu się nie dostanę do domu, zwłaszcza na tych butach.
-Co Twój chłoptaś Cię zostawił? - usłyszałam kpiący głos za swoimi plecami.
-Nie będę się powtarzać, już raz Ci kazałam spierdalać, więc bądź tak miła i zejdź mi z oczu - warknęłam.
-Zadziorna jesteś - zaśmiała się. - Radzę Ci być potulna, bo Liam ma ciężką rękę.
Odwróciłam się gwałtownie w jej stronę i zmierzyłam ją wzrokiem. Była lekko wstawiona, a swoje wysokie szpilki trzymała w dłoniach.
-Li by mi tego nie zrobił.
-Nie bądź naiwna dziewczyno, nie mów że się w nim zakochałaś - wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
-Michi, tu jesteś mała - Payne objął mnie ramieniem, zanim zdążyłam odpowiedzieć dziewczynie, która w tajemniczy sposób już zniknęła z mojego pola widzenia.
-Odwieź mnie do domu - poprosiłam.
Chłopak bez słowa przytaknął głową i zaczął iść w stronę auta ciągnąc mnie za sobą. Czy on faktycznie bił tamtą szatynke? Czy mógł zrobić krzywdę mi? Czy byłam w poważnym niebezpieczeństwie? Zdążyłam zauważyć, że Liam jest wybuchowy i nie do końca panuje nad swoimi emocjami, ale czy byłby zdolny do podniesienia na mnie ręki? Z zamysłeń wyrwał mnie głos bruneta oznajmiający, że jesteśmy na miejscu.
-Dziękuję za odwiezienie - uśmiechnęłam się delikatnie i chciałam wysiąść z auta.
Zatrzymała mnie jednak ręką chłopaka na mojej dłoni.
-Nie zaprosisz mnie do środa? - cwaniacko się uśmiechnął.
-I tak zrobisz co będziesz chciał - wzruszyłam ramionami i wyszłam z samochodu kierując się do domu.
Usłyszałam za sobą jak Li gasi silnik samochodu i idzie za mną. Zostawiłam więc otwarte drzwi, a sama udałam się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic, zmyć makijaż i przebrać się w piżamę. Gdy wyszłam moje łóżko o dziwo było puste, choć przez okno widziałam auto Liama. Wzruszyłam jednak ramionami i zmęczona położyłam się spać. Przed zaśnięciem usłyszałam jeszcze stuknięcie naczyń, skrzypiącą podłogę, a potem poczułam jak materac łóżka lekko ugina się pod czyimś ciężarem.
-Śpij słodko kochanie - delikatne pocałunki i ręką obejmująca mnie w talii tylko bardziej mnie zmożyły.
Mruknęłam coś niezbyt wyraźnie i oddaliłam się w krainę Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz