środa, 29 sierpnia 2018

NUMER DWA

Michelle
Równo o 7 zadzwonił mój budzik. Przeciągle jęknęłam i wyłączyłam go podnosząc się do pozycji siedzącej. Ziewnęłam wstając z łóżka i próbując ogarnąć coś co było na mojej głowie, bo włosami tego nazwać nie można. Skierowałam się do łazienki, gdzie wykonałam wszystkie poranne czynności. Uczesałam się jeszcze i trochę umalowałam. Nie przesadzałam, bo nie chciałam wyglądać jak jakaś plastikowa laska. Owinięta ręcznikiem wróciłam do pokoju i zamyślona ustałam przed szafą. Musiałam jakoś wyglądać pierwszego dnia, żeby nie wystraszyć klientów. Chociaż ja ich odstraszam samą sobą, ale to nic. W końcu wybrałam jakiś strój i szybko się w niego ubierając wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Powolnym krokiem szłam w stronę kawiarenki. Mijając warsztat usłyszałam gwizd i kilka śmiechów.
-A żeś się odsztafirowała - rzucił chłopak, który wczoraj tak bardzo krzyczał na Marka.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Nie odezwałam się, nawet nie przyspieszyłam kroku. Po prostu miałam gdzieś jego opinię. W pracy byłam dziesięć minut przed czasem. Uśmiechnęłam się do chłopaka, który stał za barem i podeszłam do niego.
-Cześć jestem Michelle - wyciągnęłam do niego rękę.
-Dean - posłał mi uśmiech. - Jesteś przed czasem.
-Wiem, chciałam zrobić dobre wrażenie.
-Idź na zaplecze, tam leży taki czarny fartuszek - oznajmił. - Ubierz go, bo zaraz zaczną się schodzić ludzie.
Pokiwałam posłusznie głową i poszłam w kierunku, który wskazał mi chłopak. Wydawał się sympatyczny. Po kilku minutach siedziałam już za ladą i rozmawiałam z De. Przerwaliśmy pogawędkę, gdy zadzwonił dzwonek informując, że ktoś wszedł. Spojrzałam w tamta stronę i ujrzałam pięciu chłopaków.
-No to twoi pierwsi goście mała - zaśmiał się Dean widząc moją kwaśną minę.
Westchnęłam i powędrowałam w stronę stolika.
-Co podać? - zapytałam ze sztucznym uśmiechem.
-Cześć kochanie - wyszczerzył się brunet, którego 'poznałam' wczoraj w warsztacie.
Nie odpowiedziałam nic, tylko cierpliwie czekałam aż coś zamówią.
-Pięć kaw - mruknął w końcu jakiś blondyn.
-Czarna czy z mlekiem? - dopytałam.
-Wszystkie czarne - uśmiechnął się chłopak z czekoladowymi oczyma.
-Oczywiście.
Odeszłam od stolika i podałam Dean'owi zamówienie. Hoult szybko uwinął się z pięcioma kawami, które po chwili niosłam do stolika. Postawiłam je razem z cukrem na środku stolika i szybkim krokiem odeszłam. Usiadłam z powrotem na stołku za ladą i zaczęłam czytać jakieś ulotki.
-Ten typ cały czas się na ciebie gapi.
Podniosłam głowę i faktycznie chłopak z warsztatu mnie obserwował z lekko zagryzioną wargą.
-Lepiej z nim nie zaczynaj - szepnął De. - Ta cała paczka to podobno typy spod ciemnej gwiazdy - opowiedział mi coś o każdym z nich.
Okazało się, że chłopak pracujący w warsztacie to Liam, pomaga mu Louis siedzący po jego prawej stronie. Razem naprawiają samochody i motocykle z nielegalnych wyścigów. Mają oczywiście swoich kierowców. W rajdach samochodowych króluje Harry, a motocyklowych Zayn. Natomiast Niall zbiera kasę z zakładów i w razie potrzeby pomaga przy naprawach.
-Ale to na pewno prawda? - zapytałam ukradkiem zerkając w stronę stolika.
-Z tego co mi wiadomo, tak. Sieją postrach na cały Londyn, ale sądzę, że nie tylko Wielka Brytania o nich słyszała. Wygrywają wszystkie wyścigi w okolicy.
-Michelle przynieś rachunek skarbie - przerwał nam głos Liam'a.
Cholera skąd on zna moje imię. Wzięłam w rękę świstek papieru i z uroczym uśmiechem położyłam na stoliku. Piątka szybko ulotniła się z pomieszczenia zostawiając pieniądze.
-Nie wiem po co był im rachunek, przychodzą tu codziennie od jakiegoś roku, więc doskonale znają ceny wszystkiego - zagaił Dean.
Zdziwiona wzięłam paragon w rękę, a na jego odwrocie znalazłam coś czego się nie spodziewałam.


'Wiem, gdzie mieszkasz skarbie, więc spodziewaj się mojej wizyty. 

Przydasz się nam xoxoxo' 


Byłam lekko przestraszona i nie wiedziałam co myśleć. Szybko pokazałam liścik nowemu koledze.
-To masz przejebane mała - przegarnął swoje włosy ręką.
-Serio? - zapytałam ironicznie, gryząc paznokieć - Do czego mogę być im potrzebna.
-Nie mam pojęcia - chłopak bezradnie rozłożył ręce.
Potem, aż do samego wieczora nie mieliśmy chwili na rozmowę, gości było bardzo dużo. Na moje nieszczęście praca się skończyła i musiałam wracać do domu. Spojrzałam nerwowo na zegarek, była osiemnasta. Zdjęłam fartuch i odłożyłam go na stołku.
-To ja idę, na razie - krzyknęłam do Dean'a, który robił coś jeszcze na zapleczu.
-Do jutra - odkrzyknął.
Raźnym krokiem kierowałam się w stronę domu. Klucze, które trzymałam w dłoniach wypadły mi, gdy zobaczyłam kto stoi pod moimi drzwiami.
-Co ty tu robisz? - ścisnęłam usta w wąską linię.
-Tak, też za tobą tęskniłem Michi - uśmiechnął się, nonszalancko opierając się o drzwi.
-Skąd znasz moje imię i co to za zdrobnienie? - zadałam kolejne pytania.
-Po woli słońce - Liam najwidoczniej nic sobie nie robił z tego, że jestem zdenerwowana i lekko przerażona.
Westchnęłam i schyliłam się po klucze, które wcześniej upuściłam.
-Mógłbyś się przesunąć, bo chcę wejść do domu? - zapytałam robiąc krok w stronę zastawionych drzwi.
-Jeżeli mnie wpuścisz to owszem - ta jego pewność siebie była cholernie denerwująca.
-Czyli stoimy na dworze - zironizowałam czego od razu pożałowałam.
Chłopak w błyskawicznym tempie zbliżył się do mnie i popchnął mnie na ścianę.
-Ze mną się nie zadziera - warknął patrząc mi w oczy.
Zaczęłam szybciej oddychać, byłam przerażona. Przed chwilą jeszcze się ze mnie śmiał, a teraz wygląda jakby chciał mnie zabić.
-Rozumiesz? - jego brwi były ściągnięte, a zęby zaciśnięte.
Bałam się powiedzieć cokolwiek, więc tylko przytaknęłam głową.
-Teraz idziesz ze mną do warsztatu - rozkazał.
Wolałam się nie stawiać był na prawdę przerażający. Po kilku minutach staliśmy już obok reszty paczki, która zawzięcie dyskutowała na jakiś temat.
-Co nagadał ci o nas ten kolo z kawiarni? - zapytał Liam.
-A skąd wiesz, że mówił o was cokolwiek? - zapytałam cicho.
-Znam tego sukinsyna, na pewno coś pieprzył - wtrącił się chyba Zayn.
-Więc? - chłopcy zaczynali się już niecierpliwić.
Westchnęłam, poprawiłam włosy, które opadały mi na czoło i powiedziałam to samo co mi Dean.
-Jebany, skąd on to wszystko wie? - zastanawiał się Louis.
-Wszyscy wiedzą idioto, ale nikt nie doniesie, bo się boją - Liam uśmiechnął się z wyższością.
Nie dziwię się, pomyślałam. Widzę ich drugi raz na oczy i jestem po prostu przerażona.
-To co z nią robimy? - zapytał Niall.
-Znasz się na samochodach? - Liam zadał mi pytanie.
Miałam ochotę prychnąć. Co jak co, ale do cholery czy ja wam wyglądam na mechanika?
-Może i na markach się znam, ale na pewno nie potrafiłabym tego naprawić - dopiero po chwili zorientowałam się, że powiedziałam to na głos.
-To albo ją szkolimy, albo przyda nam się do czegoś innego.
-Coś się na pewno znajdzie - mruknął Zayn.
-Dlaczego akurat ja? - odważyłam się zapytać.
-Potrzebujemy jakiejś dobrej laski, żeby mieć więcej klientów - szybko wyjaśnił Niall.
-Ale dlaczego akurat ja? - wręcz wymagałam odpowiedzi.
-Pamiętasz co ci powiedziałem pod domem kochanie? - Liam spoważniał.
Przytaknęłam i zanotowałam sobie w umyśle, żeby nie wkurwiać tego gościa, bo inaczej będzie ze mną źle.
-Może po prostu będzie jeździć z nami na wyścigi? - po chwili ciszy odezwał się Niall.
-Ej, to całkiem niezły plan - rozochocił się Zayn. - Twój mózg jeszcze walczy - zarechotał, za co blondyn go uderzył.
-Zawsze będzie się pokazywać z którymś z nas, więc wszyscy będą wiedzieć, że jest z naszej paczki - Liam przytakiwał głową jakby mówił sam do siebie.
-No i zajebiście - pierwszy raz głos zabrał Harry.
-Jutro widzę cię tu o dwudziestej i masz wyglądać seksownie.
No i może jeszcze frytki do tego kurwa?! Nie byłam zadowolona z obrotu spraw, ale wolałam się zgodzić.
-Idę ją odprowadzić, bo już późno. Na razie chłopaki - Liam uśmiechnął się do nich i machnął rękę, ciągnąc mnie za sobą do wyjścia.
Chwilę potem byliśmy pod moim domem.
-Pamiętaj seksownie skarbie - byłam zmuszona do stania przodem do niego.
Chłopak mocno trzymał mnie za biodra i wpatrywał się w moje oczy z chytrym uśmiechem.
-Nie mów tak do mnie - próbowałam wyswobodzić się z ramion chłopaka, ale nic z tego.
-Oczywiście kochanie - jego uśmiech poszerzył się, a ja przewróciłam oczyma. - Idź spać, musisz się jutro jakoś prezentować - pocałował mnie w policzek.
Spojrzałam się na niego jak na idiotę i szybko pobiegłam do drzwi. Zamknęłam je równie szybko jak otworzyłam, odgradzając się tym samym od chłopaka. Nie miałam innego wyjścia jak zwyczajnie położyć się spać, jutro czeka mnie ciężki dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz